inaczej patrzy pedał inaczej dobry chłopak
Pan Jezus patrzy inaczej niż my zwykle patrzymy: patrzy na serce i to, co się w nim dokonuje. Odpowiedź Pana Jezusa wyraża Jego prawdziwy zamysł: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19,9n).
Przynajmniej przez najbliższe 27 tygodni. Właśnie wtedy miało minąć równe 9 miesięcy odkąd zorganizowała imprezę. Imprezę na której mocno nietrzeźwa straciła dziewictwo. Nic z tej nocy nie pamięta. Tylko tyle, że obudziła się rano na łóżku swoich rodziców, a obok niej leżał jej goły chłopak.
Tłumaczenia w kontekście hasła "patrzy na mnie inaczej" z polskiego na angielski od Reverso Context: Żona patrzy na mnie inaczej niż trzydzieści lat temu.
"Inaczej patrzy pedał, inaczej dobry chłopak, inny wzrok ma biedak, inne spojrzenie bogacz czasami wiesz ze trzeba od razu reagować" Poland. Dora photo gallery:
Everyone Talisco tekst piosenki oraz tłumaczenie. Obejrzyj teledysk z Youtube i posłuchaj mp3 z YT. Sprawdź chwyty na gitarę. Dodaj Swoją wersję tekstu i chwyty gitarowe.
Site Rencontre Pour Personne Marié Gratuit. Życie to nie porno, jak stwierdził kiedyś mój kumpel ze studiów. Ale czy na pewno?Za oknem było już w swoim domowym biurze, a w zasadzie kąciku wydzielonym z salonu, gdzie mogłem spędzać długie godziny przy biurku, pracując albo oglądając głupoty w internecie. Na ścianę padał przyjemny ciepły blask stojącej lampy, a z drugiego końca pokoju płynęły jakieś leniwe jazzowe dźwięki ze Spotify. Za plecami miałem pogrążone w mroku osiedle. Gdybym uchylił okno, pewnie zaraz rozproszyłyby mnie warkoty samochodów na pobliskiej ulicy albo pijane gadki osiedlowych patusów. Może tych chłopaczków, którzy patrzą na mnie spode łba zawsze, gdy idę wywalić śmieci. Kilku z nich kojarzę, bo są moimi uczniami. Tak jak nie patrzeć na zegarek. Na pewno nie powinienem o tej godzinie pracować, ale kogo to obchodziło? Nauczyciel dostaje na koniec wakacji ogromną stertę papierów i musi to jakoś przemielić, pojąć, a potem ułożyć plan nauczania na tyle dobry, żeby nikt się nie przypierdolił. Kiedy dzieciaki jeszcze cieszą się ostatnimi dniami słodkich wakacji, pracownicy szkoły ostro harują żeby przywitać je napiętym do granic możliwości frustrowała mnie nie tylko praca. Frustrowała mnie nagromadzona, niespuszczona z jaj się na tym, że choć patrzę w monitor, to myślami jestem już gdzie indziej. Wtedy zadzwonił budzik w telefonie leżącym na biurku tuż przede i polazłem do sypialni. Stanąłem przed zawieszonym na ścianie lustrem ukazującym całą moją osobę i starannie zaścielone łóżko za koszulkę w nieźle. Gładka klata, widoczne mięśnie brzucha i ramion. Te mięśnie to akurat było widać z powodu niedoboru tkanki tłuszczowej. Byłem wychudzony, odkąd sięgam do parteru zjechały wygodne domowe dresy. Zostałem w samych bokserkach, pod którymi od razu było widać wybrzuszenie. Jak zwykle na ten widok, poczułem uderzenie krwi w się jeszcze raz w telefon: 21: złapałem za brzegi bokserek i zsunąłem je do kostek. Wyprostowany, przyjrzałem się sobie w lustrze. ≈≈≈ – Znikam na jakieś trzy tygodnie – oznajmił Szary na początku sierpnia, rzucając we mnie jednocześnie dopiero co wypalonym kiepem. Wyssał z niego nikotynę do ostatniego atomu.– Gdzie znikasz? – zaniepokoiłem się, bo wiadomość spadła nagle jak grom z jasnego nieba.– Chuj ci do tego – wzruszył ramionami – Na wakacje jadę – sprecyzował.– Przecież byliśmy w domku u Huberta…Szary parsknął śmiechem.– Od ciebie też chcę odpocząć. Zostajesz sam, trzy ostatnie słowa miały mnie potem nawiedzać w długie, samotne wieczory.– Nie chcę, żebyś jechał – przyznałem po prostu. Nauczyłem się, że Szaremu można mówić wszystko. Najwyżej mnie wyśmieje, a to tylko bardziej mnie podnieci. Ta relacja była zdrowo pojebana, ale mój kutas jakoś nie narzekał.– Wiem, że nie chcesz – Szary kiwnął głową, gapiąc się w przestrzeń. Siedzieliśmy wtedy w parku pod moim blokiem, na tej samej ławeczce, na której nie tak dawno mnie zgnoił. Już sam fakt bycia tutaj mnie nakręcał. Kilka razy po prostu tu przyszedłem i zwaliłem sobie, wspominając tamten wieczór.– Beze mnie będziesz się nudził – zauważył Szary – Bez kutasa do ssania.– Nawet gdybym się z kimś umówił na jakąś akcję, to i tak…– Z nikim się nie umówisz, kundlu – spojrzał mi w oczy, aż poczułem ciarki – Jest tylko jeden kutas, którego masz zadowalać. Tak?– Tak – przyznałem pokornie. Policzki zaszczypały ze wstydu, za to penis nieco stwardniał.– Ile już się tak bawimy, co? – zapytał przyjaznym tonem pogawędki, który już dobrze znałem. Zazwyczaj zwiastował kolejną dawkę poniżenia.– Jakieś trzy miesiące? – mi liścia, ale lekkiego. Nie miało zaboleć, tylko pokazać, że alfa jest niezadowolony. I przypomnieć mi, że może mnie bezkarnie traktować jak mu się tylko podoba. Teraz kutas stanął mi już na baczność.– Następnym razem jak zapytam, to powiesz dokładnie, ile minęło od pierwszego razu kiedy robiłeś mi gałę. Z dokładnością do godziny, jasne?Zawahałem się. To oznaczało, że już zawsze, przed każdym spotkaniem z Szarym będę musiał wszystko sobie ładnie policzyć.– Tak jest – odparłem po żołniersku, choć w wojsku nigdy nie byłem.– Swoją drogą… – Szary znów przybrał pogodny ton – czas wyzerować licznik.– To znaczy…– Na kolana!Klęknąłem na chodniku przed ławką. Rozejrzałem się dyskretnie, czy nikt nie idzie, ale było ciemno i dość późno. Szansa na przypał względnie sięgnął do sportowych szortów i wyciągnął półtwardego kutasa, pachnącego szczynami i potem. Zebrany precum odbijał światło latarni.– Nie dostaniesz go potem przez dłuuugi czas, kundlu, więc się zdążyłem przytaknąć, Szary napluł mi na twarz. Ślina spłynęła mi z czoła po oczach i nosie, aż do ust. To też przypominało nasze poprzednie spotkanie na tej ławce. Tylko teraz miałem zdecydowanie mniej oporów, jeśli chodziło o zadowalanie się wygodnie z ramionami na oparciu i spojrzał wyczekująco w ostrożnie przytknąłem czubek języka do rosnącej w oczach główki jego fiuta i zlizałem gęstą, słoną substancję.– Patrz mi w oczy – padło więc w bladoniebieskie oczy i raz po raz brałem do pyska, coraz rozchylił usta i pojękiwał, gdy mocniej pracowałem językiem. Na początku, te dwa czy trzy miesiące wcześniej, nie wydawał takich dźwięków. Może chciał mnie nagrodzić?Zostawiłem już w pełni twardego kutasa, żeby wylizać też jego owłosione jaja. Chciwie je ssałem, a w nozdrza bił ten jedyny w swoim rodzaju zapach. Gdy wziąłem oba w usta i pociągnąłem, Szary drgnął, ale pozwolił mi działać.– Delikatnie, kurwo – klepnął mnie ostrzegawczo w do wylizywania kutasa, wzdłuż, od nasady po główkę. Jeździłem wywalonym jęzorem i pieściłem oblepioną śliną pałę, a Szary wszystko to z zadowoleniem obserwował, popijając piwo z się. Zmęczył mi się język i szczęka, ale jeśli faktycznie czekała mnie kilkutygodniowa przerwa, nie mogłem ryzykować. Co, jeśli Szary spotka tam, gdzie pojedzie, innego pedała, który bardziej go zadowoli? Co, jeśli mu się znudzę? Co, jeśli zmieni mnie na kogoś lepszego?Z tą niepokojącą wizją, powoli nadziałem się na kutasa po samiutkie jaja, aż mną wstrząsnęło. Z gardła poleciał dźwięk dławienia, ale wytrzymałem, a Szary syknął.– O tak, zajebiście. Trzymaj, kundlu – rozkazał i położył łapę na mojej głowie. Docisnął, żeby wywalczyć sobie jeszcze te kilka milimetrów mojego gardła, a ja przetrwałem jakoś drugą falę odruchu wymiotnego. Oczy zapiekły i poleciały łzy, a z ust wydobył mi się dziwny wilgotny kwik, ale łapa Szarego twardo trzymała mnie nadzianego na chuja i nie pozwalała uciec. Nie, żebym próbował. Chciałem dać alfie maksimum rozkoszy, zadowolić go tak, jak nie zrobi tego żaden inny. Niech mnie zadławi, niech mnie pierdoli w usta, cokolwiek tylko sobie zażyczy, byle mnie nie porzucił. Nie mogłem mu tego powiedzieć, więc próbowałem pokazać za pomocą gardła.– Zaleje ci to pedalskie gardło – zapewnił zimnym głosem – Nażresz mogłem już dłużej, desperacko potrzebowałem tlenu i oderwałem się z głośnym westchnięciem. Od kutasa Szarego biegła do moich ust długa strużka gęstej śliny, prawie jak nić pajęczyny. Oddychałem szybko i płytko, a Szary znowu położył na mnie łapsko. Wytarł mi twarz strzelił lekkiego liścia, tym razem zapewne w ramach nagrody.– Dobry pedał – pochwalił i podsunął mi pod usta puszkę z pociągnąłem duży łyk. Szary pchnął i większość piwa rozlała mi się po mordzie i koszulce, co go bardzo rozbawiło. Ale ja już przywykłem do takiego zachowania. I do wielu innych rzeczy. Choćby do wyzwisk. Na początku mnie szokowały, budziły odruchowy sprzeciw. Teraz, jeśli Szary nie nazwał mnie suką, pedałem albo jeszcze gorzej, czułem niedosyt. To było właśnie moje najnowsze odkrycie – kiedy zaczniesz być gnojony i zacznie ci się podobać, nagle zawsze jest ci tego mało. Chcesz więcej i więcej.– Jesteś zajebisty – wyjęczałem w przerwie od ssania kutasa.– Wiem – zgodził się Szary. Nie słyszał tego pierwszy raz.– Zrobiłbym dla ciebie wszystko – palnąłem, nakręcony zapachem i smakiem samczego fiuta pod ryjem.– Wszystko? – uniósł brew – Pedały zawsze są takie pewne siebie.– Mówię poważnie. Jesteś moim bogiem – jechałem dalej, a każdy taki tekst jeszcze bardziej mnie końcu wywołałem jakiś efekt. Szary odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się półgębkiem, wyraźnie nad czymś myśląc.– Zagramy w grę, kundlu – oświadczył.– Jaką?– Nie martw się, nie będzie trudna. Nawet taki tępak jak ty pojmie zasady – zapewnił i podniósł się z ławki. Gestem kazał mi zrobić to samo. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie, przy ławce, w ciemnym parku na środku osiedla. Szkoda tylko że już nie mogłem ssać odpalił papierosa, przez moment światło zapalniczki oświetlało mu twarz. Jaki on był kurewsko przystojny. Męskie rysy twarzy i krótkie włosy. Alfa.– Jeśli zdobędziesz punkt, zdejmę z siebie jedną rzecz – zaczął wykładać zasady gry – A jak ja zdobędę, ty zdejmujesz. Gramy do momentu aż któryś z nas zrzuci wszystkie wiem co bardziej mnie ruszyło – fakt, że będę latał po tym parku nagi, czy że jest szansa zobaczyć nagiego Szarego. Od dawna nie miałem okazji podziwiać jego wysportowanego ciała.– A jak się zdobywa punkt?Zaśmiał się pod nosem i wyrzucił ledwie napoczętego fajka.– Kto ostatnio wygrał mistrza świata w piłę? – i chuj. Nie miałem pojęcia. Nawet nie próbowałem zgadywać, po prostu ściągnąłem koszulkę. W wieczornym letnim powietrzu było to nawet przyjemne.– Ale wjebiesz, kundlu – ucieszył się Szary – Dobra, ustaw się tutaj – wskazał linię łączącą płyty chodnikowe. Stanęliśmy ramię w ramię.– Kto dalej splunie – zasada była prosta – Ty się czy mam jakiekolwiek szanse, bo nigdy nie próbowałem na odległość. Zebrałem ślinę, ułożyłem usta w dzióbek i splunąłem. Pomijając żałosny dźwięk, odległość była nawet, nawet. Prawie trzy płyty odchylił głowę do tyłu, jakby miał podziwiać gwiazdy, z jego gardła dobiegł ostry charkot, a z ust wystrzeliła jak pocisk biała smuga. Wylądowała zdecydowanie dalej niż moja.– Zdejmuj buty, już, że nie mam szans. Szary nie pozwoliłby mi wygrać. Nigdy w żadnej konkurencji. Choć przecież zadania nie były kosmicznie trudne.– Będziesz świecił gołą dupą dla całego osiedla – zapewnił mnie, sięgnął do plecaka i wręczył mi nienapoczętą puszkę piwa. Druga była dla niego.– Zerujemy na mój znak. Wiadomo, kto pierwszy, ten się tymi browarami bez ustanku, ale pił powoli, nigdy duszkiem. Może tu była moja szansa?– Trzy… dwa… jeden…Tsssss!Jednocześnie przechyliliśmy puszki i zaczęliśmy lać do gardeł zimny płyn. Brałem potężne łyki, ale otwór był za mały. Szło puszka była jeszcze ciężka, kiedy usłyszałem jak Szary wypuszcza z ust powietrze jak na reklamie puszkę do góry nogami i spojrzał mi w oczy.– Spodnie w dół, zdjąłem jeansy i ułożyłem w kosteczkę na ławce, a za plecami usłyszałem głośne beknięcie.– O kurwa, chętnie bym powtórzył. Ale dobra, trzeba się pozbyć tych twoich po sobie. Wychudzony typek po trzydziestce w samych bokserkach i białych skarpetkach w środku parku. I z wielką erekcją oraz mokrą plamą na zaszurało na żwirze za moimi plecami. Odwróciłem się, ale ktokolwiek szedł w naszą stronę, zdecydował się zawrócić i zniknął w mnie widział. To mógł być jakiś sąsiad. Mógł mnie rozpoznać.– No, będziesz miał renomę na dzielni – zaśmiał się Szary i syknęła kolejna puszka piwa. Tym razem ja nic nie dostałem – Czas na finałową rundę. No chyba że jakimś cudem okażesz się w czymkolwiek lepszy ode mnie. Chodź tak blisko, że dosięgał mnie oddech Szarego, widziałem jak podkrążone ma oczy i czułem jak bardzo pachnie sobą. Nie perfumami ani dezodorantem. Sobą.– Wyjmuj kutasa – sięgnąłem do bokserek i uwolniłem penisa w pełnym wzwodzie, dosłownie pływającego w precumie. Szary wyjął swojego i złapał obydwa w dłoń. Zelektryzował mnie ten dotyk jego ręki na mojej pale. To był pierwszy raz, kiedy w ogóle się nią zainteresował. Nasze fiuty dotknęły się, przylgnęły do siebie, twarde, gorące i gotowe do akcji. Drżałem, a pełniutkie jaja bolały i domagały się spustu.– Mój większy, od razu widać. Przegrałeś, pedale! – ucieszył się i mocniej trącił mi zapiekły policzki i już nic nie mogłem zrobić. Kutasa przeszyła fala orgazmicznego ciepła i zacząłem strzelać na chodnik przed sobą. Jedna porcja spermy za drugą, aż jaja wypompowały zadowolony z ulgi, ale i poniżony, a Szary gapił się na mnie z otwartymi ustami.– Jebaniutki – orzekł w końcu, zerkając to na moją szybko opadającą pałę, to na ciemne, mokre plamy na chodniku.– Przepraszam – żachnąłem się, ale nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Bałem się, że jest zły. Że oberwę. Mimo wszystko, fakt przepraszania swojego alfy za orgazm trochę mnie rozgrzał.– Co to za porządki, żeby pedał poleciał, a ja nie… Pozbywaj się gaci – nakazał Szary. Żarty się skończyły. Świeżo spuszczony, nie byłem już taki odważny. Wcześniej podniecenie sprawiało, że byłem gotów na wszystko. Teraz do władzy doszedł mózg i nie podobało mu się to, co tu się odpierdalało.– Zdejmuj! – ryknął, aż podskoczyłem. Natychmiast zsunąłem bokserki do kostek, zdjąłem i próbowałem podać, ale Szary odtrącił moją rękę.– Nooo – pochwalił z szerokim uśmiechem – Teraz to wyglądasz jak rasowa szmata – mówiąc to sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon – Nie ruszaj się, bo wyjdzie ślinę. Stałem przed Szarym kompletnie nagi, z mokrym, sflaczałym kutasem, a on robił sobie sesję zdjęciową z wyraźnie widoczną twarzą i w zasadzie każdym detalem mojego ciała. Kiedy błysnął flesz, miałem ochotę uciec w krzaki. Przecież ktoś to może zobaczyć! Może ktoś patrzy z ukrycia przez cały czas!?– Starczy – zdecydował – No i popatrz na siebie. Jak ładnie się prezentujesz, kundlu. Na klęknąłem, szorstki beton chodnika nieprzyjemnie ocierał nogi.– Waruj jak kundel – padło kolejne polecenie. Niechętnie przybrałem pozycję na psa, a z bliska wyraźnie widziałem na betonie plamy mojej własnej spermy. W jakiś dziwny sposób mnie to podnieciło. Poczułem że znowu się zaczyna. Do kutasa zaczęła powoli spływać krew.– Patrz na mnie, jak do ciebie mówię, kurwo – usłyszałem i spojrzałem w górę, ale twarz Szarego skrywała się w cieniu pod daszkiem czapki – Dostałeś uczciwą szansę wygrać. Gra polegała po prostu na byciu facetem. Prawdziwi faceci plują, oglądają mecze, pija browary i mają duże kutasy. A ty…Od niechcenia trącił mnie butem w ramię. Potem mnie okrążył, a ja czułem na sobie jego wzrok, choć bałem się odwrócić. Nagi, na czworaka, na chodniku. Na łasce swojego alfy. O kurwa. Jeszcze chwila takiego traktowania i będę znowu gotów do orgazmu.– Ty jesteś pizda, a nie facet. Udowodniliśmy to dzisiaj. Jesteś pizdą. Powtórz.– Jestem pizdą – jęknąłem, wpatrzony w plamy spermy.– Ja od ciebie lepszy pod każdym względem. Mam rację?– w dupę prawie mnie przewrócił. Skuliłem się, ale utrzymałem pozycję na psa.– „Tak, panie”.– Tak, panie – wycedziłem, czując pieczenie na pośladku. Podeszwa ostro mnie zatrzymał się tuż przede mną. Miałem jego Air Forcy tak blisko twarzy, że czułem mój ukochany zapaszek i widziałem jakie są ujebane. Wylizałbym je do czysta na jedno jego skinienie.– Wstawaj, się z ociąganiem, obolały, upokorzony i podniecony. Bałem się co będzie dalej, ale i nie mogłem się doczekać. Co za pojebany stan.– To nawet lepiej, że się spuściłeś – powiedział i znowu sięgnął do plecaka. Tym razem nie wyciągnął wzrokiem zagadkowy mały przedmiot. W świetle latarni błysnął metal.– Wiesz co to jest? – podsunął mi tajemniczy obiekt pod pierdolę. Chastity.– T-tak…– To jest nagroda – Szary postanowił i tak mnie uświadomić – Masz szczęście, kundlu, bo jesteś mój. Tylko mój. Wiesz ilu pedałów oddałoby wszystko, żeby być na twoim miejscu?-Tak, panie. Jestem dumny – spojrzał w dół i się skrzywił.– Dobra, koniec tej gadki, bo ci znowu staje. Lepiej dla ciebie, żebyś się teraz za bardzo nie ekscytował. kucnął przede mną, miał mojego fiuta bliżej twarzy niż kiedykolwiek. Mój penis drgnął.– Jesteście kurwa żałosny, że cię to podnieca – powiedział i klepnął mnie w jaja. Nie krzyknąłem, ale nie było łatwo.– Patrz przed siebie i licz w myślach do chciałem widzieć jak Szary zakłada mi na kutasa metalową klatkę. Nigdy nawet nie widziałem takiego cacka na żywo, nigdy też nie przypuszczałem, że będę taką nosił. Ale patrzyłem przed siebie, na rosnący niedaleko jak Szary dotyka moich jaj i pały, czułem zimny dotyk metalu, ucisk, lekki ból. Coś zacisnęło się wokół moich jaj, a potem na całym penisie zrobiło się zimno i poczułem coś dziwnego. Jakbym miał na sobie bardzo, bardzo ciasną bieliznę, tyle że metalową.– No i gotowe – Szary wstał i klepnął mnie w policzek.– Teraz to już na pewno będziesz dobrym się spojrzeć w dół. Widok był szokujący. Jaja spinała połyskliwa metalowa obręcz połączona z drugim elementem. Klatka też była w całości metalowa, ale nie zakrywała penisa. To były jakby maleńkie kraty, przez które mój rosnący kutas desperacko chciał się przecisnąć. Nie miał szans. Cała konstrukcja była zaskakująco ciężka i podejrzewałem, że nieprędko się do tego przyzwyczaję. Zresztą, nigdy się nie przyzwyczaję! Jak to się w ogóle zdejmuje? Przecież on to zapiął na małą, ale najprawdziwszą kłódkę! Dotknąłem, była jak najbardziej prawdziwa i zapięta.– Tego szukasz? – Szary pomachał mi przed oczami maleńkim kluczykiem. Zwalczyłem odruch sięgnięcia po niego.– Co… co dalej?– Dalej? – chłopak udał zaskoczenie, a potem uśmiechnął się jak rasowy skurwysyn. Na twarz wylazła mu paskudna satysfakcja i przysiągłbym, że nagle zrobił się jeszcze przystojniejszy. Kurwa, kurwa, kurwa. Kutas w latce chciał mi eksplodować, a Szary stał się w moich oczach bogiem seksu. Chciałem go całować, zadowalać, wąchać, wylizywać. Zrobiłbym wszystko.– Gdybyś teraz widział swój ryj, kundlu – powiedział cicho, delektując się każdym słowem – Dobra wiadomość jest taka, że trafiłem z rozmiarem. Może będziesz się trochę mniej męczył przez te trzy tygodnie.– Trzy tygodnie!?Strzał w ryj prawie mnie przewrócił. Poleciały łzy, a policzek palił żywym ogniem. Gdy przestąpiłem z nogi na nogę, metalowa kłódka zadzwoniła o klatkę.– Nie bądź już taka pizda – Szary wcale nie wyglądał na złego. Chyba po prostu miał ochotę mi zdzielić. Bez powodu.– To w ogóle możliwe? Od razu tyle czasu? – ogarnęła mnie panika.– No, powiem ci prawdę. Nie będzie łatwo. Ale dasz radę. A wiesz, czemu?– Czemu?Szary położył mi rękę na nagim pośladku i przysunął do siebie. Ustami przywarł do moich, zaczęliśmy się lizać, ostro i szybko, zajebiście. Usta wypełnił mi jego błogi smak. Jęczałem i dawałem się całować, zero oporu i totalna uległość. Tak jak lubił. Mruknąłem, kiedy dalej mnie liżąc, wsunął we mnie palca.– Jak wrócę, zrobię z ciebie kurwę – szepnął, patrząc mi w to był koniec. Poczułem się jakby ktoś mnie obudził z pięknego snu, ale gówno mogłem na to poradzić.– Dozoba, kundlu – powiedział jeszcze, zabrał plecak i po chwili zniknął w mrocznej paszczy po chwili uświadomiłem sobie, że oto stoję nagi, z metalową klatką na genitaliach, pośrodku parku, na osiedlu na którym wszyscy mnie kojarzą. ≈≈≈ Dwa tygodnie później stałem nago przed tym lustrem i po raz tysięczny gapiłem się na uwięzionego penisa. Znalazłem komórkę i zrobiłem zdjęcie. Wyszło nieźle – chudy, gładki pedał o całkiem przystojnej buźce i zielonych oczach, w miarę szerokie bary, płaski brzuch. Tylko poniżej pasa robiło się dziwnie. Połyskujące w świetle lampy metalowe więzienie nie znały litości.„Twój brzydki kutas już nie należy do ciebie” – napisał mi któregoś dnia Szary. A potem było więcej: „kundle nie mają prawa do orgazmu”. I wiele innych wiadomości. Szary chciał mnie podniecić, wiedząc jaki ból sprawią mi pełne jaja i brak możliwości rozładowania napięcia. To była zdjęcie. Zgodnie z poleceniem alfy, codziennie o 22 miałem wysyłać fotkę na której jestem nagi i zamknięty. Za każdym razem, każdego wieczora kiedy to robiłem, czułem bolesny dopływ krwi do krocza. Chodziłem wtedy do kuchni i nalewałem sobie wina, żeby jakoś zmniejszyć już pierwszego ranka spróbowałem uwolnić się z chastity. Zbadałem konstrukcję w poszukiwaniu słabych punktów, ale wszystko na marne. Stal nierdzewna i porządna metalowa dnia, kiedy jaja miałem pełne spermy od ciągłego podniecenia, spróbowałem po prostu ją zsunąć. Nasmarowałem się lubrykantem i ciągnąłem, na początku lekko, potem coraz mocniej, ale jedyne co udało mi się osiągnąć, to ostry ból naciąganych jąder i jeszcze większe dnia Szary kazał mi wysyłać codzienne zdjęcia. Zagroził, że jeśli tego nie zrobię, to wypierdoli kluczyk do śmietnika. Odtąd po prosu codziennie się potem zaczęły się wieczorem w łóżku, oglądając głupi serial. Oczy już mi się kleiły. Powiadomienie w telefonie chciałem zignorować, ale pojawiła się nadrzędna myśl: co, jeśli to on?Dostałem od Szarego krótki filmik. W dolnej części ekranu fragment płaskiego opalonego brzucha i twardy, mokry kutas, którego tak doskonale znałem. A przy nim klęczący chłopaczek. Długie blond włosy przykleiły mu się do mokrego czoła, oczy miał podkrążone i łzawiące, a kutas raz po raz znikał w jego nadzwyczaj głębokim gardle. Dławił się, ale dzielnie dawał radę. Zadowalał Szarego pierwsza klasa. Wyglądało to sięgnąłem łapą pod kołdrę. Kurwa! Jebana klatka! Miałem ochotę wyć. Zerwałem się z łózka, kompletnie rozbudzony i nakręcony i zacząłem krążyć po Frustracja. Wiecznie obolałe jaja. A do tego, tak zwyczajnie, po ludzku, tęskniłem. Brakowało mi jego spojrzenia, uśmieszku, zapachu, nawet plucia na chodnik pod nogami. Brakowało mi wszystkiego. Bez Szarego czułem się niekompletny i niepotrzebny. Może właśnie o to mu chodziło? Może chciał mi coś udowodnić?Nie wiedzieć czemu, nagle przypomniałem sobie, że dawno, dawno temu, gdy wpadli do mnie znajomi, poszły w ruch blanty. I ktoś zostawił mi małe zawiniątko z odrobiną palenia. Daleko mi do zjarusa, ale przyjąłem prezent i schowałem. Tylko gdzie?Przeszukałem szuflady w salonie, sprawdziłem kuchenne pojemniczki, puzderka i słoiki i dopiero kiedy straciłem już nadzieję, przypomniałem sobie. Bingo – maleńka kulka ze sreberka czekała grzecznie pod dywanem tuż obok mojego łóżka. Nie wiedziałem, czy jeszcze da się to się. Następną godzinę albo cholera wie ile, spędziłem w łóżku, gapiąc się w sufit, słuchając muzyki i starannie katalogując w głowie wszystkie wspomnienia z Szarym w roli głównej. Od samego początku aż do chwili obecnej. To właśnie wtedy mnie olśniło, że moja sytuacja wcale nie była dramatyczna, ale zajebista. Oto miałem w swoim życiu młodego napalonego typka, perwersyjnego i władczego, dorównującego mi inteligencją, a do tego diablo przystojnego. Choć nigdy nawet nie myślałem o takiej relacji, to jednak bycie własnością takiego ogiera zmieniało końcu, zadałem sobie pytanie: ile to jeszcze potrwa? Znając zapał i zdolność koncentracji facetów w wieku Szarego, nie łudziłem się, że zostało nam dużo czasu. Niedługo znajdzie kogoś innego. Młodszego, bardziej uległego, bogatszego, głupszego? Chuj wie. Ale póki co, Szary wjechał mi w życie jebiącymi, brudnymi buciorami i zdecydował, że chwilę w nim zostanie. Czy mnie lubił? Uśmiechnąłem się sam do siebie. Lubił mnie gnoić. To musiało mi to wszystko przez długi czas, ale w końcu zmorzył mnie sen i większość genialnych wniosków do rana wyparowała mi z dnia obudziłem się odmieniony. Klatka już nie wydawała się taka ciężka, a frustracja zniknęła. Umysł miałem spokojny jak ocean w fazie wieczora dostawałem kolejne nagrania, na których kutasa Szarego obrabiali śliczni chłopcy, nigdy ci sami. Oglądałem je, myśląc nad złożoną mi obietnicą: „jak wrócę, zrobię z ciebie kurwę”. ≈≈≈ Stoję w kolejce od kilku minut, ale wrażenie jest takie, jakby minął cały dzień. Ze wszystkich stron otaczają mnie tacy sami zmęczeni frustraci. Kasy niecierpliwie pipczą z każdym zeskanowanym towarem. Pisk atakuje z lewej i prawej. Pik. Makaron w promce. Pik. Sześciopak żubra. Pik. Szampon dla dzieci. Pik. Pik, pik pik kurwa wciągam telefon po raz setny, nic się nie zmieniło – zero wiadomości. W markecie i tak chyba nie ma zasięgu. Ani połowy gówien z mojej listy zakupów. Tak to jest jak się chodzi do dyskontu w galerii przy dworcu.– Przepraszam, kasa nieczynna – pani kasjerka patrzy na mnie wzrokiem bazyliszka. Nie, jednak na kogoś za mną. Odwracam się. O w jakiejś dziwnej pozie sugerującej zadowolenie z siebie. Może dlatego że w dupie ma co mówi mu kasjerka. Dobrze przytyrane ciało wypełnia czarną bluzę z kapturem, noga w fioletowych vansach tupie o kafelki, a wzrok skupia się na etykiecie najtańszej połówki mnie nie zauważył. Mam ochotę się schować, uciec, ale powstrzymuję ten odruch. Nie bądź pizdą, ganię się w butelkę na taśmociąg. Kupił tylko tę wódę i puszkę z psim żarciem. Miło, że ma pieska.– Cześć, Piotrek – mówię i ładnie się na mnie i przez chwilę nie ma pojęcia o co mi chodzi. Nie wiem kim jestem. A potem aaaa, olśnienie.– O! – Tomczyk jak zwykle popisuje się już mnie rozpoznał. Nawet się jebany uśmiecha. Spotkał swojego nauczyciela angielskiego, a tu jeszcze wakacje. Nie mam nad nim władzy. Za to on nie tak dawno miał władzę nade mną. Nie tak dawno walił mnie w ryj i pomiatał jak śmieciem ku uciesze swoich kumpli z tak dawno.– Gotowy do kolejnego roku wytężonej pracy? – mówię z przyklejonym idiotycznym uśmiechem. Wiem, że on nie wie co to znaczy „wytężony”. Zna na pamięć listę siłowni w całym mieście i wybudzony w środku nocy wyrecytuje swój plan treningowy na bica, ale w słowach jest kiepski. Nie powinno mnie to bawić, wiem. Ale bawi.– Noooo – przez chwilę jakby myśli, ale zaraz się poddaje – Po chuju. Nie chce się wracać.– Nooo – przyznaje mu rację – Mi też się nie coraz bliżej kasjerki i zaraz będę mógł spakować gówna w torbę, zapłacić zbliżeniowo, piiiiik, i spadać. Dobrze, bo Tomczyk nie jest dobry w mówienie, a mnie jest jednak głupio. Jestem jego nauczycielem, a ssałem mu kutasa. Przypadkowe spotkanie w sklepie średnio nam obu leży.– Piesek głodny? – wskazuję na puszkę, gadam, żeby wtedy następuje jeden z tych rzadkich momentów kiedy Tomczyk, przytyrana maszyna do zdobywania trofeów w zawodach wioślarskich, zaskakuje sprytem.– To ty mi powiedz, czy jesteś głodny – Może życie jednak jest pornolem? Bo oto realizuję nudną codzienną czynność i pojawia się opcja na seks. Parskam śmiechem.– byczek się uśmiecha, ale tyle z gadki, bo pani kasjerka zaczyna pikać moje gówna. Zanim się obejrzę, spakowałem i zapłaciłem. Czekam aż skasuje Tomczyka, chociaż trochę głupio. Może tylko żartował? Po co tak sterczę?Chłopak pakuje rzeczy do plecaka, płaci i rusza przed siebie z torbą, mija mnie jak powietrze. Czyli jednak gdy moja nadzieja opada tak nisko że prawie tłucze kafelki na podłodze, on się odwraca i kiwa głową, chce żebym szedł za i robi mi się się, gdzie idziemy. On kilka kroków przede mną, a ja za nim, jak pies. Mijamy tłum ludzi zaaferowanych zakupami, jedzących lody w waflu, pijących dziwaczne bąbelkowe herbaty, warczących na dzieci. Nie mają pojęcia co tu się obok nich właśnie wyprawia. Trzydziestoparoletni typ idzie do kibla za licealistą żeby dać się wyjebać w gardło. To się wyprawia. Spójrzcie na mnie, panie i panowie, patrzcie na tę twarz, na te usta. Za minutę będzie się w nie wbijał gruby, młody kutas. Kurwa, ale się jaram. Łażę stale napalony, a tu los zsyła mi taki prezent. Nagle się orientuję, że nie mam zakupów. Zostały przy kasie. Oglądam się, ale dyskont jest już daleko, a Tomczyk właśnie wlazł do toalety, rzucając mi wymowne spojrzenie. Młodzi sportowcy są wiecznie gotowi ruchać. Testosteron rozsadza im żyły, kipi z do kibla. Pusto. Widzę niedomknięte drzwiczki kabiny. Wiem, kto tam na mnie czeka. Pewnie już rozpiął jeansy. Pewnie już jest ale zamieram w pół kroku. Coś dziwnego się dzieje w moim łbie. Chcę tam wejść, paść na kolana i zadowolić Tomczyka tak jak zadowalałem go już nie raz. Ma pięknego kutasa i silne łapy, umie ruchać. Chcę tak bardzo, że mnie rozsadza, krew się gotuje.„Jest tylko jeden kutas, którego masz zadowalać”.Jakby mnie ktoś oblał zimną wodą. Coś się we mnie przełącza i z fascynacją patrzę, jak nogi prowadzą mnie na zewnątrz. Zaraz jestem na ulicy i atakuje mnie szum aut, huk tramwajów, smród spalin.– O ja pierdolę – mówię głośno i chowam twarz w dłoniach, staram się zrozumieć co się właśnie mi siedzi w głowie. Szary oznajmił, że należę do niego i kurwa, chyba faktycznie należę. Cieszy mnie to odkrycie. Cieszę się też, jak sobie wyobrażę Tomczyka, czekającego ze stojącą pałą w tej kabinie. ≈≈≈ – No to cyk – unosimy kieliszki i nalewka płynie w przyjemnie pali przełyk.– Mówiłem, że wiśniówka jest najlepsza – Marek po raz kolejny wybucha śmiechem. Ma pijaną mordę, kilkudniowy zarost i poplamiony dresik. Pewnie ten sam, w którym już niedługo znowu będzie prowadził zajęcia WF-u. Właściwie to wygląda fajnie. Męsko, ale tak po polsku. Panie wokół nas dyskretnie go obczajają. Widać ma w sobie coś, co działa tylko na kobiety, nie na wnętrze mętnym spojrzeniem. Gra jakaś rockowa muzyka, ludzie piją drinki i szoty, żrą pierogi i golonki. Gwar rozmów, kolory, światła. Ach, jak miło.– To jest życie – Marek rozlewa po kolejnym strzale. Pierwsza butelka za on wybrał knajpę. I to on mnie wyciągnął na miasto. Powiedział przez telefon że już niedługo wracamy do tego kurwidołu (szkoły) i trzeba będzie jebać po dwanaście godzin, a ten łysy chuj (dyrektor) i tak nigdy nie jest zadowolony. A zatem trzeba uczcić ostatnie dni wolności (wakacji) i się odstresować (upić do odcinki).– No i jak się czujesz, Maksiu? Maksymilianie mój?– Pijany – przyznaję i zadowoliła ta odpowiedź. Gramoli się spomiędzy stołu i krzesła.– Faja – decyduje za nas obu.– Skończyły mi się.– Chodź, nie knajpą przyjemnie wieje. Letnie wieczory są ostatnio łaskawe. Wszędzie wokół na uliczkach starego miasta ciągną sznury niedopitych imprezowiczów, w większości młodszych od nas. Ludzie w naszym wieku bawią się w innych rejonach, ale Marek uparł się na jedną z tych knajpek grających na sentymencie za PRL-em, niech mu będzie, co mi tam mnie fają i opieramy się o parapet, zatruwając świat dymem.– Kurwa, wierzyć się nie chce, że to już – smuci się mój kumpel z pracy.– To samo mówią młodzi – zauważam mając na myśli uczniów. My też kiedyś chodziliśmy do liceum i nam też wakacje zlatywały nie wiadomo stare miasto trochę wiruje i jest rozmazane. To na pewno był pierwsza butelka? Chyba nie. Chyba zamówił drugą, kiedy ja poszedłem do kibla. Poczciwy fajkę, ale on ma jeszcze pół.– Ty – mówię nagle, bo przecież jesteśmy pijani i Marek jest spoko kumplem, może nie najlotniejszy ma ten umysł, ale jest w porządku, fajny jest, lubimy się, na pewno zrozumie, więc go zapytam, pogadamy, co mi szkodzi, nie?– Ja – śmieje się i atakuje go kaszel.– Mam pytanie, ale to tak między nami – zaczynam ostrożnie, bo wiadomo, trzeba zrobić podkład pod poważne rozmowy o życiu, tak jak pod picie jest podkład w postaci zakąski, czyli rozmowa to takie chlanie, te same zasady obowiązują, śmieszne, ale nie ma sprawy bo Marek jest przecież spoko, on zrozumie.– Ja jestem jak grób – Marek bije się w pierś i znowu coś go męczy, znowu by pokasłał, ale jakoś daje radę – Milczę. Nie jestem konfident, jak to się ładnie z tego Marka krasomówca, myślę. Jest zabawny, i może nie gadamy za dużo na poważne tematy, ale może to błąd? Może to nie chodzi o to, że jesteśmy w tym momencie najebani, tylko że w końcu odkryliśmy, że fantastyczni z nas kumple i teraz to już zawsze tak będzie. Albo to przez wódę tak myślę? No, raczej nie tylko przez wódę, ale to się okaże jutro.– Nie musisz mówić jak nie chcesz – zaznaczam posiłkując się gestykulacją – Ale mam pytanie.– No wal – niecierpliwi się Marek i częstuje następnym szlugiem. Obaj zapalamy. Ciepło jest, co będziemy siedzieć w tej duchocie w środku, tam się nie da gadać bo za głośno, zresztą na fajce zawsze się lepiej gada, na każdej domówce najlepiej jest iść na balkon, na fajkę, bo tam lecą zwierzenia i najciekawsze rozmowy.– Miałeś kiedyś…. – gubię się we własnych słowach, bo chcę to ująć delikatnie, a nie brzydko i bezpośrednio. Szukam i szukam. Jednak zacznę od nowa, bo inaczej to trzeba powiedzieć.– Ty uczysz WF-u, co nie?– No – Marek poważnieje, może na samą wzmiankę o pracy, a może wyczuł że sprawa jest poważna.– No i patrzysz jak oni tam robią te ćwiczenia, tory przeszkód, biegają, pocą się, nie?– No – Marek chyba się zawiesił jak stary komputer, a przecież nie jest baru wychodzi chłopak, taki z kilka lat młodszy ode mnie, ładniutki, już w środku się na niego gapiłem, ale niestety, jest z dziewczyną i tak się do siebie uśmiechali, że na pewno hetero. Ona dotykała sobie włosów, co ponoć oznacza że wpadł jej w oko, a on bez przerwy ją rozśmieszał, czyli chyba mu zależy. Ciekawe gdzie idą, czy do kolejnej knajpy, do baru, na technobibę, a może ją odprowadzi, potem wejdzie na górę, puszczą muzykę, napiją się jeszcze, ale on już odmówi, bo nie chce się za mocno szurnąć, a potem się pocałują i bach, do łóżka. Ciekawe jak taki hetero typek wygląda kiedy posuwa swoją laskę. Na pewno wygląda przez kontrast z kobietą bardziej męsko, samczo, władczo.– Żyjesz? – Marek macha mi dymiącym szlugiem przed oczami.– A, sorry. No moje pytanie jest proste, ale nie mów, jak nie chcesz. Czy kiedykolwiek miałeś jakąś akcję z jakąś uczennicą? Albo uczniem?No, po takim pytaniu to albo dostanę w ryj albo już na pewno zostaniemy najlepszymi kumplami na świecie. Ale dobra, skupmy się, bo to jest bardzo ważna sprawa i bardzo mi zależy, żeby odpowiedział, że tak, że wie jak to jest, że nie jestem sam, że ta moja obsesja na punkcie Szarego to normalna sprawa, no może nie tak do końca normalna, ale że się zdarza, bo jak spotykasz codziennie tylu młodych, pięknych ludzi to po prostu czasem…– Nie – odpowiedź Marka kroi moje nadzieje na pół jak samurajski miecz na filmach.– A. – odpowiadam tylko tyle i robi mi się przykro. Jednak jestem sam.– Ty lepiej uważaj – Marek nagle mówi ciszej, tak jak na filmach, kiedy jeden bohater mówi drugiemu coś w sekrecie i co prawda nie jest to szept, a wokół kręci się pełno ludzi, ale jakoś nigdy nikt nic nie usłyszy i sekret jest bezpieczny. Tak właśnie mówi do mnie Marek.– Co ty, tak z ciekawości tylko pytam…– Ale co ty mi tu będziesz pierdolił? – mimo wszystko, Marek nie krzyczy i nie jest wcale zły, raczej wręcz przeciwnie więc ten tekst brzmi przyjaźnie – Ja cię lubię, Maksiu, szanuję. Fajny synek jesteś. Tylko musisz uważać.– Na co? – pytam ze strachem, bo on chyba coś wie, a ja nie wiem co on wie. Może wszystko? Ogarnia mnie czarna rozpacz.– To jest tak jak mówiłeś – Marek trzyma między palcami dopalający się kiep i gestykuluje jak profesor z Oxfordu – Ja ich oglądam jak tam biegają, skaczą, tor przeszkód robią, jak to ująłeś. Ale ja ich też słyszę – ostatnie słowo wyraźnie akcentuje.– No i? – ponaglam.– No i oni, wyobraź sobie, gadają bez obciachu o wszystkim, w ogóle w dupie mają, że ja stoję obok. Myślą że jestem głuchy albo za głupi żeby zrozumieć ten ich młodzieżowy bełkot. No i gadają też o tobie, kurwa, myślę, czy to możliwe? Tak lekkomyślnie by się wygadali, ot tak? Nie no, na pewno Szary jakoś ich pilnuje, na pewno mają jakiś, nie wiem, pakt milczenia, braterstwo, chuj ich tam wie.– Co o mnie mówią? – głos mi się trochę łamie, ale może Marek nie zauważy. Najwyżej wszystkiego się wyprę, najwyżej Marek da mi jednak w ryj i się rozejdziemy, ale nie udowodnią mi niczego w szkole. Zresztą jak to brzmi: nauczyciel angielskiego brał udział w homoseksualnej orgii ze swoimi uczniami. Ładny nagłówek by był do gazety, ale nikt za nic w świecie w to nie uwierzy.– No wiesz – Marek kreśli w powietrzu jakiś gest i wzrusza ramionami – Słuchaj, ja mam chłopaków, bo dziewczyny mają WF z Anetką, nie? A jak się z tymi łebkami siedzi godzinami przez tyle miesięcy, to się człowiek nasłucha o wszystkim. A połowa ich żartów to są żarty, że tak powiem, pedalskie. Ich to bawi, taki wiek. Człowiek sobie wyrabia filtry i przestaje to wszystko słyszeć, bo oni ciągle klepią to samo. Ale pod koniec roku szkolnego te żarty szły w twoją stronę Maksiu, że tak powiem. To zwróciło moją mi się gorąco, bo Marek wie, że między mną a chłopakami coś się wydarzyło. Zapewne nie zna szczegółów, bo wtedy byśmy nie rozmawiali, ale wie, że coś się dzieje. Gorąco, a jednak oblewa mnie zimny pot.– Pomyślałem, że cię nie lubią bo podpadłeś Szarzyńskiemu, Tomczykowi albo komuś innemu z tej ich bandy, wiesz dałeś jakąś lufę, i dlatego zaczęli sobie z ciebie żartować. I tak myślałem aż do zakończył wywód i wgapia się w kamienicę po drugiej stronie ulicy. Jego twarz nie wyraża niczego.– I co teraz myślisz? – przerywam ciszę. Przetrzeźwiałem przez emocje i dociera do mnie, że właśnie miałem najdziwniejszy comming out w wyciąga do mnie fajki, częstuję się jeszcze jedną, a on się uśmiecha.– Maksiu, a co mnie to interesuje? Dorosły jesteś, rób co chcesz. Ale ty musisz uważać. ≈≈≈ Najgorzej, jak już zaśniesz i nawet masz jakieś senne majaki, a potem coś cię z tego stanu wyrywa. Przenikliwy, piskliwy hałas, nieznoszący sprzeciwu i każący ci natychmiast biec do drzwi. Głupi omacku docieram do progu sypialni, a potem na pamięć idę do drzwi wejściowych do mieszkania. Po kilku latach nie trzeba widzieć, żeby wiedzieć gdzie co domofon przestaje dzwonić zanim do niego docieram. Słychać za to było odległe piski na korytarzu. Ktoś dzwoni do wszystkich mieszkań na chybił-trafił.– Jebani gówniarze, robią sobie dowcipy – syczę i gdy tylko się odwracam, piskliwy hałas znowu przeszywa mi głowę.– Halo?Cisza. Walę słuchawką i wracam do sypialni. Może jeszcze zdążę wrócić do przerwanego zdążę. Ktoś wali w drzwi i aż podskakuję. Otumaniony przerwanym snem, myślę sobie, że ktoś chce się włamać. Co się robi w takich sytuacjach? Dzwoni na policję? się z łóżka, ostrożnie, nie wydając najmniejszego się, adrenalina wybudza mnie na dobre. Lewa kostka głośno strzela w cichym Łup! Łup!Kurwa. Czemu nigdy dotąd nie pomyślałem, żeby zamontować w drzwiach wizjer? Przecież to oczywista sprawa. TRZEBA mieć tam? – mówię do drzwi, próbując nie pokazać, że sram pod Na tyle głośny, że na pewno zaraz pobudzi sąsiadów i może ktoś odważniejszy ode mnie przepędzi intruza.– Otwieraj, suko, bo dmuchnę i chuchnę!Znowu rechot, a do mnie w końcu dociera. Byłem takim idiotą, że aż klepię się w czoło. Cykam światło, przekręcam zamek i uchylam drzwi.– No że Szary jest pijany to jak nic nie powiedzieć. Oczy ma rozbiegane, niebezpiecznie kołysze się na boki.– Cześć – mówię dobrze mu się przysłużyły. Jest ładnie opalony. Coś jeszcze się w nim zmieniło, ale nie potrafię powiedzieć, co.– Może mnie ładnie zaprosisz, nie?Otwieram szerzej drzwi i robię zamaszysty gest jak na filmach kostiumowych. On się śmieje i wkracza do mieszkania.– O kurwa, ale chata – dziwi tak. Nigdy wcześniej tu nie był. Nie wiedział jak mieszkam, tak jak ja nie wiem nic o jego domu.– Podoba ci się?Rozgląda się dokładniej, jak po muzeum. Wyciąga głowę i zagląda do kuchni, salonu i mojej sypialni. Skanuje nowe terytorium jak ja ciągle się na niego gapię. To ten sam Szary, ale jakiś inny. Może dlatego, że jest najebany? Nie, przecież już nie raz widziałem go pijanego.– Pusto tu – ocenia.– Idę w minimalizm – wzruszam ramionami.– Dobra, schowaj do lodówy – wręcza mi wypchaną torbę, wypełnioną oczywiście browarami w puszce. W drodze do kuchni analizuję sytuację. Po co tu przylazł? Nie wygląda na napalonego, w tym stanie pewnie nie dałby nawet rady. Przyjacielskie odwiedziny? Stęsknił się?Nadal stoi w korytarzu. Przygląda się sobie w dużym lustrze przy drzwiach. Przekrzywia głowę i szczerzy zęby. Ostre białe światło rzuca mu na twarz głębokie końcu wiem, co się zmieniło! Schudł. Był szczupły odkąd pamiętam, ale ostatnie tygodnie go odmieniły. Koszulka na ramiączkach ładnie pokazuje umięśnione ramiona, ale teraz mięśnie widać lepiej. A twarz… Kurwa. Twarz ma jeszcze bardziej samczą. Ostrzejsza linia szczęki, mocniej zarysowane kości policzkowe – oto co potrafi wyrzeźbić testosteron. Jeśli wcześniej wyglądał jak cwaniaczek z osiedla, to teraz wyłazi z niego rasowy skurwysyn. Albo model. Kto by pomyślał, że Szary mógłby być jeszcze bardziej głowę i spluwa. Po gładkiej powierzchni lustra spływa w dół gęsta ślina.– Zlizuj – mówi i ustępuje mi ciało błyskawicznie przypomina sobie co jest grane. Jestem suką, a on samcem. Podnieca mnie każdego jego słowo, spojrzenie, ruch, zapach. Kutas bardzo chce stanąć, ale przecież mam na sobie klatkę. Jaja boleśnie o sobie do lustra, wysuwam język i posłusznie robię, co kazał. Jego ślina jest zimna i lepka.– Porządniej – instruuje i przyciska mi głowę do lustra. Wyciera je moim ryjem, a potem pluje znowu i powtarza całą czynność. Nie bronię się, choć boli gdy ciągnie za włosy. Twarz mam całą w ślinie. Wtedy mnie przyciąga i tym razem pluje prosto w twarz. Potem liść w ryj i odpycha mnie na środek korytarza.– Tęskniłeś, kundlu?Szybki oddech, napięte mięśnie, umysł ostry jak żyleta. Uruchamia mi się ta słynna reakcja „walcz lub uciekaj”. Adrenalina. Testosteron. Upojna mieszanka strachu, gniewu i podniecenia. Zdrowy rozsądek rozkazuje mi się bronić, ale kutas mówi coś dokładnie odwrotnego: poddaj się, ulegaj, rób co mówi. Przecież o tym marzyłeś zasypiając w miękkim łóżku przez ostatnie tygodnie.– Tak, ogierze – przyznaję, gdy decyzja w mojej głowie już zapadła.– Ogierze? – śmieje się i drapie po jajach – No dobra. Chodź – klepie się po udzie jakby wołał psa i teraz ogląda mój niewielki salon. Nic szczególnego: białe ściany, dwa obrazy, wygodna kanapa, stolik kawowy i jakieś rupiecie porozstawiane po ciężko opada na kanapę i głośno wzdycha.– Kurwa. Nic tak nie męczy jak wakacje… Ej, przynieś dwa browary. do lodówki i zamiast wyjąć zimne puszki, gapię się w półkę na warzywa, pochłonięty i przyszedł. Wrócił. Jest pijany i napalony, bez wątpienia będzie chciał trochę mnie pomęczyć. Czeka mnie wieczór pełen zajebistego seksu, o ile Szary nie uśnie zaraz na tej kanapie. Naprawdę jest wygodna. Trzeba się spieszyć!Zastaję go pochylonego nad stolikiem. Ten najtańszy model z Ikei, przecież mam pensję początkującego nauczyciela. Zaraz, co on tam robi?Choć najebany, rusza dłonią pewnie i precyzyjnie. Trzymana w ręku karta raz po raz spada na ekran jego smartfona, na którym widać biały nie. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie ma chuja.– Co to jest? – pytam, może i głupio, ale nigdy nie brałem dragów. Moja wiedza pochodzi głównie z Netflixa i straszenia dopalaczami w wieczornych patrzy bez zdziwienia.– Koks. Spodoba ci się, do rozdrabniania proszku, a ja cofam się o krok. Nie mam najmniejszego zamiaru brać w tym udziału.– Nie ma mowy – oświadczam tak stanowczo, jak chyba nigdy wcześniej w rozmowie z na mnie patrzy i krzywi się, jakby ugryzł zepsuty owoc.– Jaka pizda. Jak ci to pomoże, to możesz wciągać z mojego kutasa. Jaka ta laska – parska śmiechem i wraca do pracy.– Jaka laska?– Kreska z chuja nieźle buja. Nie słyszałeś? Nieważne. pyta. Oznajmia.– Nigdy nie próbowałem i nie chcę w ten sposób – bronię się, stojąc pośrodku salonu z tymi dwiema puszkami piwa, które parzą w dłonie. Czemu zimne parzy? Matka natura czasem nie on przerywa, albo już skończył to co robił, wstaje. Podchodzi do mnie niby swobodnie, ale kiedy on robi krok w przód, ja robię w tył. Trafiłam plecami na ścianę, a on jeszcze trochę się zbliża. Nasze twarze naprzeciw siebie, jego oczy wpatrzone prosto w moje. Oddech ma gorący, jebie alkoholem. Uśmiecha się, odsłaniając zęby.– Jeśli nie chcesz, to nie musisz – mówi cicho, dalej gapiąc mi się w oczy – Ale to jest tak zajebista faza, nie masz pojęcia.– Ale jesteś najebany, a ja…– Zadbam o ciebie – zapewnia – Dostaniesz ile trzeba. Odrobinę. Zaczniemy to się stało? Ze skurwysyna-alfy wyłazi nagle łagodny, wręcz czuły chłopak. Czy tak samo mówi do swoich rówieśników, gdy chce ich zaciągnąć do łóżka? Czy to tylko poza?Nie. Nie wiem czemu, ale mu wierzę.– Jak to działa? – pytam nieśmiało, tymczasem bliskość Szarego, jak zawsze, powoduje ostry napływ krwi do krocza. Jego zapach, dźwięk, wygląd, mieszanka piorunująca. Chciałbym już ssać kutasa, ale on przecież lubi to odwlekać. Wie, że się męczę.– To działa tak, że jak będziesz grzeczny, to dostaniesz nagrodę – szepta mi do ucha i łapie za kutasa. A właściwie za klatkę. Szarpnięcie boli więc krzyczę.– Mam przy sobie klucz, psie – obiecuje potem wraca mniej więcej stabilnym krokiem na kanapę, wyciąga z kieszeni zrolowany banknot i pochyla się nad krecha zniknęła. Została druga, dużo mniejsza.– Dajesz – zaprasza mnie do przy stoliku, a Szary wyjaśnia mi co i jak. Robię to samo co on, piecze w nosie, z prawego oka leci mi nie podaję Szaremu puszkę. Nie chcę, żeby najebał się jeszcze bardziej. Po pewnej dawce alko nie ma cudów, kutas nie staje. Teoretycznie zadowoliłbym się czczeniem dowolnej części ciała mojego alfy, ale akurat mam wyjątkową ochotę na kutasa. Czasem człowiekowi wystarczą te drobne, proste przyjemności, co nie?– Ile trzeba czekać? – dopytuję.– Puść jakąś jaka by nie była, podnieca. Bo przecież przyszedł, siedzi, chce się zabawić. Klatka na penisie uciska boleśniej niż kiedykolwiek wcześniej. Czy powinienem trochę pobłagać o jej zdjęcie?Podłączam smartfona do głośników i po pokoju zaczyna się snuć stary, dobry, czarny blues.– Nie –Szary marszczy brwi – Więcej mocy. Ty pewnie słuchasz samych starych gówien. To niech będzie Chemical Hey Boy Hey Girl. Od razu lepiej. Faktycznie nie ma co puszczać rozsiada się w jednym rogu kanapy, więc ja zajmuję drugi. Pasuje mu to. Od razu się kładzie i pod twarz podjeżdżają mi jego AF1, oparte na moich musi nic mówić. Zapach spoconego samca sam z siebie zaprasza do zabawy więc nachylam się i biorę głęęęboki oddech. Zajebiste.– Nie czuję zębów – mimowolnie mówię na głos.– To dobrze – Szary zakłada ręce za głowę i macha mi przed twarzą butem – No? Sam się nie mnie ogromna ochota na polerkę tych buciorów. O tak, opierdolę je do czysta, będą jak dopiero co zdjęte z półki. Pokażę mu, co dokładnie to robię. Najpierw długie liźnięcia całym językiem żeby porządnie je oślinić i zebrać pyszny zapach i smak. A teraz jak ostatnia ściera zaczynam wylizywać noski, język skrobie o białe tworzywo, zaczynam ssać i żałuję, że on tego nie czuje. Że adole nie są podłączone do mózgu Szarego, bo robię im dobrze i chcę żeby wiedział.– Wylizuj mocno – mówi nieznoszący sprzeciwu głos samca – Chcę czuć twoją mordę na język w każde zagłębienie, wiercę nim, wsysam pachnie tak zajebiście, mam cały ryj mokry i brudny, jestem w niebie. Opierdalam nawet podeszwę, naprawdę chcę usunąć najdrobniejsze kawałeczki brudu. Od tego końcu przerywam. Patrzę na Szarego, patrzę jak zajebiście dobrze wygląda. To jest ten moment, myślę. Wyrzucę z siebie coś, co chodziło mi po głowie od dawna. Może to koks, może zapach adoli, ale w końcu poczułem się wystarczająco pewnie.– Chcę ci coś powiedzieć – zaczynam.– Jak musisz.– No… – w głowie kłębi się tyle myśli i słów, jak to ugryźć, jak przekazać, jak do niego trafić? A chuj.– Chciałbym cię lepiej poznać. Dowiedzieć się o tobie, nawiązać jakąś bliższą więź… – dukam, czując że chyba się patrzy na mnie jak Gołota na drinka z fikuśną parasolką.– Chyba cię pojebało – mówi w końcu bez śladu rozbawienia – Po chuj chcesz psuć taki dobry układ? Ja potrzebuję grzecznej kurwy, a ty… W zasadzie chuj mnie obchodzi czego W łeb strzelił mi niewidzialny piorun, neurony stanęły w ogniu i wszystko zalały go obchodzi. A ja mam być grzeczną kurwą. Ja-pier-do-lę. Nie wiem czy to koks, czy Szary. W sumie to on sam jest moim narkotykiem.– Kurwa – niemal krzyczę – Od rana mam niesamowitą ochotę ssać kutasa.– No to do się na kanapie, na brzuchu, głowę mam na poziomie jego krocza. Noski najaczy wbijają mi się w brzuch, ale to nie ma się obsłużę. Wyjmuję twardawego już kutasa spod dresu i bokserek i natychmiast pakuję do mordy. Fajnie się mieści taki jeszcze miękkawy, mogę z łatwością go ssać i rozkoszować się słonawo-gorzkim smakiem przepoconej pały. Czyszczę też jaja, bo one skrywają w sobie dużo zapachu i smaku. Kutas Szarego twardnieje, wypluwa nieco kleistego precumu, robi się gorący i pyszny. Zaczynam go obrabiać standardowo jeżdżąc głową w górę i w dół. Coś tam słyszę, jakieś syknięcia i jęki Szarego, ale w ogóle się nimi nie przejmuję. Tym razem obrabiam kutasa dla siebie, nie dla niego. Zbieram ślinę, pluję na prawie fioletową główkę i obserwuję jak jej spieniony gęsty strumień spływa aż do jaj. Ostrożnie biorę w usta ile dam radę, potem znowu, i jeszcze raz. Czuję jak główka naciska mi na gardło, czuję opór i cholernie mnie to irytuje. Chcę tego kutasa całego w sobie, po jaja! Chcę go połknąć, chcę się nim dławić, chcę płakać i ssać!– Pomóż – rzucam nawet nie patrząc na kładzie łapę na mojej głowie i kiedy następnym razem nadziewam się na mokrą, śliską pałę, porządnie mnie dociska. Kutas wjeżdża bez najmniejszego problemu i teraz dopiero zaczyna się jazda. Szary dalej trzyma na mnie łapę, ale już nie musi naciskać. Opierdalam kutasa i dobijam do jaj raz po raz, bez problemu, płynnie i chciwie. Połykam jak rasowa suka i jest to tak przyjemne że mógłbym piszczeć z radości. Nagle stop. Cały kutas głęboko we mnie, zamykam piekące oczy, walczę z odruchami. Szary lekko drga, jest mu zajebiście, jestem tego z odruchem wymiotnym, targa mną, leci mi z oczu. Głupie ciało nie rozumie, że dokładnie do tego zostało stworzone i zamiast, kurwa, stawiać opór, powinno się przestawić na tryb lachociąga i pomagać. Pierdolone tępe ciało, myślę, a kutas dalej siedzi mi głęboko w przełyku, Szary wydaje z siebie coraz więcej dźwięków, z mordy leje mi się gęsta spieniona głowę, wylewa się ze mnie, kurwo – Szary uśmiecha się do mnie. Jest zadowolony.– Bluzgaj mnie – proszę, łapiąc oddech.– Suko jebana, rozbieraj się!Ubrania lądują gdzieś pod ścianą i stoję nagi z klatką na chuju, dalej ciężko zipiąc.– Przynieś do sypialni i wracam, w tym czasie Szary też się rozebrał, a jego zajebiste, opalone ciało powinno występować w pornolach. Gra mięśni pod skórą, gwałtowne, drapieżne ruchy. Okręca mi skórzany pasek od spodni wokół szyi i zmusza bym padł na kolana. Ciągnie, boli, więc dreptam za nim na czworaka, jak jak z klatki cieknie na podłogę gęsty płyn. A sama klatka dynda w przód i w tył w rytm moich psich do łazienki, Szary klepie przełącznik i nawet się nie rozgląda. Kopie mnie, zapędzając do sedesu. Gdy klękam, dostaję ostrego liścia w pysk i proszę o więcej. Dostaję jeszcze kilka.– Kurwa, pedał, jesteś moim pedałem?– Jestem twoją szmatą!– Pizda – na ryju ląduje mi ślina, którą zbieram na palce i zlizuję. Pyszna. Szary pluje na mnie jeszcze raz, ciągnie smycz w górę, poddusza mnie i znowu klepie po ryju.– Otwieraj i niemal natychmiast spada na mnie ciepły, gorący wręcz strumień szczyn. Dotykam się, wmasowuję to w całe ciało, wyobrażam sobie, że pokrywa mnie warstwa zapachu mojego alfy. Oznacza mnie jako swoją kurwę. Jestem jego własnością.– Szeroko, trzeszczy w szwach, wysuwam język i szczyny Szarego z wesołym dźwiękiem zalewają mi usta.– przełykam gorzki płyn i dostaję liścia w ryj, a potem otwieram znowu. Jeszcze więcej szczyn, prosto do brzucha, spijam ile mogę, nie chcę stracić ani kropki, a tak dużo się marnuje, klęczę w żółtej kałuży. Biorę kutasa w usta i spijam prosto z kranu, przełykam raz, drugi, trzeci.– Jesteś moim kiblem, szmato – ogłasza alfa i zaczyna walić kutasa ile sił. Sapie, krzywi się, wygląda jakby mógł wyruchać pułk wojska. W spojrzeniu ma błysk bomby atomowej.– Wyliż – strzela mi w pysk z dokładnie taką siłą, bym oparł się o sedes. Na desce jest kilka drogocennych kropel. Bez wahania przywieram do niej ryjem i wsysam. Jestem upodloną dziwką.– Zapłodnić ci ryj, skurwysynu?– Zalej – błagam z otwartą mordą i sam nie wiem czemu boleśnie wykręcam sobie sutki. Ból doskonale pasuje do ostrego smaku i zapachu moczu. Jest mi gorąco i zajebiście, a nad głową wielka pała przygotowuje da mnie pyszny ładunek.– Proś – rozkazuje Szary, jak w transie.– Zalej mi mordę, proszę! Zapłodnij suce gardło! Zalej pierdoloną dziwkę!Wszystko dzieje się w jednej chwili. Szary krzyczy, łapie mnie za gardło i bezlitośnie dusi, chce mnie zajebać, a z jego kutasa lecą strzały spermy. Leci mi w oczy, w mordę, na czoło, policzki, nos. Nie mogę połknąć, nie mogę oddychać. Wszystko jest spermą i się ciemniej, a gdy otwieram oczy, leżę w zimnej kałuży i patrzę na górującego nade mną skurwola. Obaj ziajemy jak mnie po twarzy, ale tym razem lekko, niemal patrzę w się we mnie bladoniebieskie oczy. Wciąż twardy, mokry kutas, ładnie umięśniony brzuch i klata tańczące w rytm urywanych Podobało się? Zostaw komentarz i zmotywuj mnie do pisania dalej.
Jest taki wierszyk napisany przez znawcę i popularyzatora poprawnej polszczyzny Witolda Gawdzika, czyli Profesora Przecinka? Z gramatyką nie bądź od dzisiaj na bakier: szedł – męski, szła – żeński, szło – rodzaj nijaki. W mnogiej – dwa rodzaje, wbij sobie do głowy: szły – niemęsko-, a szli- męskoosobowy. Autor „Ortografii i gramatyki na wesoło” ułożył mnóstwo takich zabawnych rymowanek, aby pomóc dzieciom i młodzieży szkolnej w szybszym rozplątywaniu różnych zawiłości językowych. Wiadomo z lekcji polskiego, że w l. poj. rozróżniamy trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki, ale w l. mn. tylko dwa: męskoosobowy i niemęskoosobowy. Mówimy: uczeń poszedł, pies poszedł, dziewczyna wyszła, dziecko płakało oraz panowie wstali, psy szczekały, kobiety gotowały. Jak widać, w wypadku ucznia i psa w l. poj. występuje ta sama forma orzeczenia (uczeń poszedł i pies poszedł), ale w l. mn. − nie (panowie stali, psy stały). Psy znalazły się w grupie rzeczowników niemęskoosobowych wspólnie z paniami, dziećmi, domami, lwami itp. Okazuje się jednak, że bywają takie sytuacje, kiedy rzeczownik męskoosobowy może przyjąć w l. mn. postać orzeczenia… niemęskoosobowego. Przyjrzyjcie się wyrazom chłopi i chłopcy. Rzecz jasna, nie ma wątpliwości, że piszemy: Chłopi wyjechali w pole; Chłopcy poszli grać w piłkę, ale jeśli posłużymy się formami chłopy, chłopaki, wówczas jest inaczej − muszą one przybrać orzeczenie o zakończeniu -ły, tak jak inne wyrazy niemęskoosobowe (np. wozy, stoły, psy, koty, krzaki): Chłopy wyjechały w pole; Chłopaki poszły grać w piłkę. W numerze z 26 stycznia br. na jednej ze stron sportowych dziennika „Fakt” zamieszczono rozmowę ze Zbigniewem Bońkiem. „To niech się chłopaki sami bawią” – odpowiedział w pewnym momencie słynny niegdyś piłkarz. Dlaczego nie poprawiono tego przed drukiem dziennika na „To niech się chłopaki same bawią”? Czyżby zabrakło redaktorom wiedzy? Zapamiętajmy więc, że choć poprawne są zwroty: Chłopcy przyszli; Chłopcy zrobili, można czasem powiedzieć: Chłopaki przyszły, Chłopaki zrobiły. Maciej Malinowski Zobacz też: Kłopoty ze słowem chłopak
Tekst piosenki: [zwrotka] [refren] x2 [zwrotka] [refren] x2 Inaczej patrzy pedał, inaczej dobry chłopak Inny wzrok ma biedak, inne spojrzenie bogacz Czasami wiesz, że trzeba od razu reagować Czasami z dziewczynami wieczorami bez słowa Kss...kss...i oczy mówią wszystko Czujesz wzrok na sobie? - Bóg jest blisko Nie masz szans, nie znikniesz nawet w tłumie ... patrz po oczach, rozumiesz? Na krawężnikach, na dachach i ulicach Tysiące ludzi, każdy nowy wieczór wita Warszawa kiedyś, albo Hawana dzisiaj Bez pośpiechu państwowy styl życia Inne mają oczy uśmiechnięci na pocztówkach Inne mają młodzi w stuningowanych maluchach Cii...cii...nie mów mi czego tu szukasz Po wzroku nauczyłem się prawdziwych odróżniać [refren] x2 [zwrotka] [zwrotka] [zwrotka] [refren] x2
WkładkaOkładkaStrona tytułowaMagda SzcześniakNormy widzialnościTożsamość w czasach transformacjiStrona redakcyjnaNORMY WIDZIALNOŚCITożsamość w czasach transformacjiMagda Szcześniak© Magda Szcześniak,Fundacja Bęc Zmiana,Instytut Kultury Polskiej UWREDAKTORZY SERIIIwona KurzMagda SzcześniakŁukasz ZarembaREDAKCJA MERYTORYCZNAKacper PobłockiREDAKCJA JĘZYKOWA I KOREKTAAnna PapiernikJustyna ChmielewskaRECENZJA NAUKOWAprof. dr hab. Marek Krajewskidr hab. Jan SowaPROJEKT GRAFICZNY I SKŁADKrzysztof PydaKOORDYNACJAEla PetrukDRUKDrukarnia Stabilul. Nabielaka 1641-310 KrakówWYDAWCYFundacja Nowej Kultury Bęc Zmianaul. Mokotowska 65/700-533 @ Kultury Polskiej Wydział Polonistyki Uniwersytet Warszawskiul. Krakowskie Przedmieście 26/2800-927 @ dofinansowana przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego oraz Prorektora Uniwersytetu 2016ISBN 978-83-62418-63-3Konwersja do formatu EPUB/MOBI:Legimi Sp. z | a w szczególności książka naukowa, nigdy nie jest owocem pracy jednej osoby. Współpraca z innymi badaczkami, konfrontowanie i konsultowanie pomysłów z przyjaciółmi i współpracowniczkami plasuje się wysoko na skromnej liście akademickich przyjemności (inną z nich jest – zakładam – ujrzenie wyników wieloletniej pracy w druku). Miałam ogromne szczęście, że w trakcie trudnego procesu wymyślania, pisania i redagowania Norm widzialności mogłam polegać na tak wielu wspaniałych należą się badaczom związanym z instytucją, w której, jako rozprawa doktorska, powstawała pierwotna wersja książki. Od wielu lat Instytut Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego pełni w moim życiu rolę intelektualnego domu, z którego czasem uciekam, by ostatecznie zawsze wracać. Słowa wdzięczności kieruję do promotora mojej pracy doktorskiej, profesora Leszka Kolankiewicza, którego wnikliwe uwagi i skrupulatna redakcja motywowały do ciągłej pracy nad tekstem. Dziękuję koleżankom i kolegom z Zakładu Filmu i Kultury Wizualnej, z którymi konsultowałam kolejne wersje tekstu na zebraniach, oraz przyjaciołom z redakcji pisma „Widok”. Oddzielne podziękowania – choć to o wiele zbyt małe słowo na oddanie wdzięczności – składam Iwonie Kurz, pełniącej rolę tutorki, recenzentki, promotorki, mentorki i przyjaciółki przez kolejne lata, odkąd jako studentka drugiego roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych pojawiłam się na jej dyżurze z prośbą o pomoc. Specjalnością Iwony jest zadawanie z pozoru prostych pytań, które po chwili okazują się absolutnie fundamentalne i domagają się natychmiastowej odpowiedzi. Inną – wspieranie i pocieszanie w momentach kryzysu i pisarskich prawdziwą próbą tekstu był proces obrony doktoratu. Wyrazy wdzięczności kieruję do Marka Krajewskiego i Jana Sowy, których recenzje pomogły mi utwierdzić się w przekonaniu o słuszności obranego kierunku badań, lecz również zweryfikować niektóre z postawionych tez. Pomocne uwagi i cenną krytykę zaoferował także Kacper Pobłocki, redaktor merytoryczny książki. Za wspólną pracę nad ostatecznym kształtem Norm widzialności dziękuję także ekipie Fundacji Bęc Zmiana: Bognie Świątkowskiej, Eli Petruk i Matyldzie bodźców do powstania książki dostarczyły dwa wyjazdy naukowe – roczny pobyt na stypendium Fundacji Fulbrighta w ramach Graduate Program in Visual and Cultural Studies na University of Rochester w roku akademickim 2010/2011 i udział w szkole letniej organizowanej przez School of Criticism and Theory na Cornell University latem 2013 roku. VCS okazało się idealnym wyborem i stało się moim drugim domem naukowym, do którego do tej pory często wracam, zarówno myślami, jak i fizycznie. Szczególnie dziękuję Rachel Haidu, która z tutorki szybko zamieniła się we wspaniałą przyjaciółkę, Douglasowi Crimpowi, którego zajęcia i wsparcie stały się nieocenioną inspiracją do queerowych przemyśleń, a także koleżankom i kolegom z seminariów. Kolejne podziękowania kieruję w stronę przyjaciół poznanych podczas School of Criticism and Theory, czystej akademickiej utopii, w której życie uczuciowe i naukowe przeplatają się i sprzyjają zarówno wnikliwej pracy badawczej, jak i zawieraniu intensywnych przyjaźni i tworzeniu przyjaciołom, którzy czytali książkę na różnych etapach jej powstawania, dostarczając mi wnikliwych uwag: Kasi Bojarskiej, Maćkowi Gduli, Mateuszowi Halawie, Michałowi Pospiszylowi i Agacie Zborowskiej. Długie rozmowy z Karolem Radziszewskim o queerowych przeszłościach i przyszłościach, a także jego prace, stały się dla mnie inspiracją i punktem wyjścia do dalszych za wszystko należą się oczywiście rodzinie – mamie, bez której wsparcia nigdy nie zdecydowałabym się na pisanie i podjęcie kariery naukowej, i Filipowi, który po prostu jest najfajniejszym jednak istnieje osoba, bez której ta książka nigdy by nie powstała, która czytała każdy jej kawałek na wszystkich etapach powstawania, była niewyczerpanym źródłem wsparcia oraz autorem wielu z tych całkiem niezłych pomysłów, które ostatecznie znalazły się w książce – to jest nią Łukasz Zaremba. Łukasz odgrywa w moim życiu trzy najważniejsze role: najbardziej wnikliwego redaktora, najlepszego przyjaciela i największej miłości. Jemu więc dedykuję tę KOLORACH MĘSKIEJ KONFEKCJI– I by pani pamiętała, w jakich Lew Rywin był skarpetkach?– Nie wiedziałam, że się panowie tam tak bardzo poznawaliście.– Pani poseł, to już było naprawdę poniżej pasa teraz.– No bo skarpetki...– Kolorowe skarpetki to symbol walki ze stalinizmem. Wszyscy bikiniarze chodzili w kolorowych skarpetkach.– Mówi się, że pedały też.– Pani poseł, ja protestuję. To jest tak politycznie niepoprawne. [...] Jestem zdumiony, że pani z takim zacietrzewieniem nazywa tak pewną grupę mniejszości seksualnych.– Przepraszam najmocniej. Przepraszam najmocniej. Przepraszam. Nie powinnam. Przepraszam najmocniej, ale to już żartobliwy ton [1].Transkrypcja niesławnej wymiany zdań, do której doszło w październiku 2003 roku podczas obrad komisji śledczej do sprawy tak zwanej afery Rywina pomiędzy Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, a Anitą Błochowiak, posłanką Sojuszu Lewicy Demokratycznej, nie oddaje ani prześmiewczego tonu wypowiedzi posłanki, ani rozbawienia redaktora i wesołej atmosfery na sali. Wbrew temu, jak następnego dnia sytuację przedstawi kierowana przez Michnika gazeta, uwaga Błochowiak nie „wywołała powszechnego osłupienia” [2], lecz salwy śmiechu. Sprowokowane homoerotyczną sugestią chichoty nie ucichły, kiedy padło obraźliwe słowo, ani też gdy Michnik oskarżył Błochowiak o niepoprawność polityczną. Słowo „pedały” wybrzmiało być może niespodziewanie, ale w gruncie rzeczy odsłoniło podtekst przytoczonej wymiany zdań, napędzanej sugestiami o homospołecznej relacji między korumpującym a korumpowanym. Również protest Michnika przez swoją przesadnie aktorską formę ześlizgnął się w ironiczny komentarz. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej początkowo Michnik raczej napawał się satysfakcją z wygranej potyczki słownej, niż na serio bronił godności „pewnej grupy mniejszości seksualnych”.Starcie Błochowiak i Michnika to kwintesencja niejednoznaczności typowych dla polskiej transformacji. Z jednej strony było podręcznikowym przykładem tego, co w anglosaskiej tradycji edukacyjnej nazywa się teachable moment – „momentem pedagogicznym” – sytuacją, z której można wyciągnąć ważną lekcję. Michnik wie już, że nie wypada używać słowa „pedał” (o nieoczywistości tej wiedzy w Polsce w latach 90. piszę w drugiej części książki), poucza więc posłankę, a przy okazji także publiczność zgromadzoną w sali sejmowej i przed telewizorami. Zawstydzona Błochowiak przyjmuje lekcję z pokorą, kaja się, po obradach wydaje oficjalne oświadczenie, na koniec wysyła nawet faks z przeprosinami do Kampanii Przeciw Homofobii. A jednak siła udzielanej przez Michnika lekcji zostaje podważona przez cielesny performans redaktora. W występie pełnym ekspresyjnych gestów redaktor „Gazety Wyborczej” zarazem dystansuje się do nowych „norm”, wyznaczających reguły poprawności politycznej, i wciela je w życie. Posługuje się przy tym nowym językiem („mniejszości seksualne”, „poprawność polityczna”), jednocześnie subtelnie go podważając. Tym samym ujawnia jego nowość i podkreśla nieprzezroczystość; wyraża przekonanie o nieuchronności zmiany języka, ale równocześnie podaje ją w wątpliwość (sięgającą daleko poza rozdźwięk pomiędzy tym, co mówione publicznie, a tym, co prywatne).Jerzy Wenderlich prezentuje czarne skarpetki, fot. Wojciech Olkusnik (Agencja Gazeta).Na wymianie zdań między Błochowiak i Michnikiem sprawa skarpetek się nie zamyka, tak jak nie ona rzecz jasna otwiera tę ważną dla polskiej kultury debatę o kolorach w męskiej konfekcji. Jak donosiła ówczesna prasa, tego dnia w kuluarach sejmowych partyjni koledzy posłanki Błochowiak, zapewne równie rozradowani jak publiczność na sali przesłuchań, „podnosili nogawki spodni, by zademonstrować dziennikarzom kolor” skarpetek [3]. Z kolei kilka tygodni później również Andrzej Lepper, zapytany o stosunek do ustawy o związkach partnerskich, podkreślał: „Ja nie jestem homoseksualistą. Mam czarne skarpetki. U nas wszyscy mają czarne skarpetki. Można sprawdzić” [4]. I choć deklaracja tożsamościowa przewodniczącego Samoobrony (ręczącego również za wszystkich członków partii) w zamierzeniu odnosi się jedynie do seksualności, to dwukrotne podkreślenie czarnego koloru odzieżowego dodatku może budzić podejrzenia, że Lepper odżegnuje się nie tylko od skarpetek kolorowych. Nie ulega wątpliwości, że czarne skarpetki to w tym przypadku przede wszystkim skarpetki niebiałe. Wyśmiewana przez media głównego nurtu za prowincjonalność, a jednocześnie dbająca o wizerunek partii konserwatywnej obyczajowo „Samoobrona” miała wystarczająco wiele powodów, żeby upierać się przy czerni – kojarzącej się z elegancją i męskością. W 2003 roku białe skarpetki rozpoznawano już jako jednoznaczny symbol obciachu, polskiego zacofania i niedorastania do zachodnich norm, manifestujących się również za pomocą ubioru. Jeśli „mówiło się”, że kolorowe skarpetki noszą pedały [5], to jeszcze głośniej obwieszczano, że białe skarpetki zakładają „wieśniaki” i „nuworysze” [6]. Całą sytuację można by podsumować krótko: pokaż mi swoje skarpetki, a powiem ci, kim zabrzmi to może niepoważnie, ten pozornie niewinny odzieżowy element – białe i kolorowe skarpetki – oraz jego społeczny odbiór w zmieniającej się Polsce pozwala wskazać cele i metody niniejszej książki. Nie tylko dlatego, że w różnych momentach polskiej transformacji i z różną częstotliwością skarpetki pojawiają się w kontekście dyskusji o dwóch interesujących mnie grupach: mozolnie wytwarzanej klasie średniej oraz środowisku nienormatywnych seksualnie mężczyzn. Skarpetki, przykład modowego detalu, opisywanego przez Rolanda Barthes’a w Systemach mody jako „małe coś, co wszystko zmienia” [7], to szczegół o wielkiej mocy wizualnej, rzekomo pozwalający rozpoznać klasową i seksualną tożsamość właściciela. Jako element garderoby pozostający częściowo w ukryciu, niewidoczny na „pierwszy rzut oka”, wymagają spojrzenia nieco podejrzliwego. Przeświadczenie o możliwości ustalenia czyjejś tożsamości za pomocą takich wizualnych detali – potwierdzane z jednej strony powszechną złą sławą białych skarpetek, z drugiej nieoczekiwanym pojawieniem się możliwości sygnalizowania nowych opcji tożsamościowych – świadczy o rosnącej potrzebie kategoryzowania tożsamości społecznych, które powstają (bądź też ujawniają swoje istnienie) w wyniku zachodzących przemian społecznych. Jak pokazuje casus białych skarpetek, kody pomagające odszyfrowywać status są zmienne, a związane z nimi waloryzacje podlegają nieustannej rewizji. „Wystarczyło, że byli porządnie ubrani, nosili białe skarpetki i dyplomatki na szyfrowany zamek, a gabinety dyrektorów banków stawały dla nich otworem” [8] – pisano o działających na początku lat 90. słynnych oszustach, masowo wyłudzających kredyty bankowe dzięki temu, że dysponowali ograniczonym, lecz jakże istotnym w polskiej transformacji kapitałem – „dobrym wyglądem”. O ile jednak na początku transformacji ustrojowej białe skarpetki symbolizowały nowoczesność, obycie i wysoki „potencjał biznesowy”, o tyle już pod koniec pierwszej połowy lat 90. stały się dowodem nieumiejętności stosowania się do zasad eleganckiego ubioru, synonimem wsteczności i obciachu. Sama znajomość kodów i umiejętność ich rozpoznawania może świadczyć również o przynależności do konkretnej grupy tożsamościowej. „Prawdziwi” biznesmeni pod koniec lat 90. wiedzieli już, że „białych skarpetek nie wolno zakładać pod żadnym pozorem” [9]. Chociaż jednak rozpoznanie białych skarpetek jako obciachowych sytuowało rozpoznającego po stronie dojrzałej klasy średniej, to wiedza o stylach ubioru wśród reprezentantów mniejszości seksualnych prowokowała pytania o jej źródła. Wiadomo przecież: swój swego pozna. Gdyby na miejscu Błochowiak zasiadał mężczyzna, najpewniej w sejmowych kuluarach szybko pojawiłyby się określone podejrzenia, podające w wątpliwość jego „normalność”.Bohaterem polskiej transformacji może być bowiem tylko „normalny” mężczyzna. Jej stawką zaś realizacja normy (czerń) w kontrze do rozmaitych zachowań nienormatywnych: ekscesów nuworyszostwa i odmienności seksualnej (biel i feeria barw pod nogawkami). Okazuje się jednak, że bycie normalnym, rozumiane jako rodzaj wizualnej przezroczystości, w rzeczywistości wymaga ciągłej uwagi i niemałego wysiłku. Ta tożsamościowa gra staje się jeszcze bardziej ryzykowna poprzez zmienność wyobrażonej normy. W razie porażki nieudacznikom pozostaje jedynie „dyskretne schowanie nóg pod krzesła” [10].Jeden z przedstawicieli napiętnowanej przez Błochowiak grupy posłużył się jeszcze innym polskim stereotypem obuwniczym, podobnie jak białe skarpetki kategoryzującym jednostki według różnic klasowych. „Pierdu, pierdu o związkach partnerskich, a jak co do czego, to wychodzi słoma z butów” [11] – pisał o posłance forumowicz portalu Przyczynek do antropologicznej historii ubioru stóp nad Wisłą: od słomy, przez białe, po czarne skarpetki, z historią odchyłów w kolory bikiniarskie lub gejowskie. Książka ta podejmuje nieco inne wyzwanie – przedstawienia historii powstawania norm widzialności w czasach transformacji.***Co rozumiem pod pojęciem „czasów transformacji”? „Transformację” rozpatruję jako okres przejściowy: poprzedni system już nie funkcjonuje, a nowy nie został jeszcze w pełni wdrożony. To okres nadchodzący po przełomie, ostatecznie prowadzący do pełnego przyjęcia nowych struktur społecznych, gospodarczych i politycznych. Transformacja zagarnia całą rzeczywistość – „transformuje się” system, ale przemianie podlega także społeczeństwo, które powinno dostosować się do nowych warunków politycznych i ekonomicznych, porzucając stare przyzwyczajenia i praktyki na rzecz historyków kultury oraz badaczy przemian polskiego społeczeństwa lat 90. cezura roku 1989 jest pomocnym punktem odniesienia, ale czasem także kłopotliwym obciążeniem. Podręcznikowe narracje historyczne przedstawiają rok 1989, a zwłaszcza jego pierwszą połowę, jako moment przełomu – zmiany systemu politycznego z komunistycznego na demokratyczny, a gospodarczego z gospodarki planowej na wolnorynkową. Im bliżej przyglądamy się jednak szczegółowym i rozproszonym mechanizmom kulturowym, ekonomicznym i politycznym, tym wyraźniej dostrzegamy, że wiele ważnych procesów – zarówno tych wdrażanych odgórnie, jak i podejmowanych oddolnie – rozpoczęło się co najmniej kilkanaście miesięcy przed rokiem przełomu, inne zaś jeszcze wcześniej. Jednym z najsilniej mitologizowanych elementów zmiany systemowej jest wprowadzenie wolnego rynku, skutkujące między innymi możliwością zakładania prywatnych przedsiębiorstw. Tymczasem liberalizacja systemu gospodarczego wcale nie rozpoczęła się wraz z wejściem w życie reform tak zwanej terapii szokowej ministra finansów Leszka Balcerowicza, lecz wiązała się z ostatnią próbą ratowania konającej gospodarki PRL-u (drugi etap reformy gospodarczej przeprowadzonej przez rządy Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego), zaś pragnienia konsumpcyjne Polaków zostały rozbudzone (i częściowo spełnione) już w pierwszej połowie lat Sobotko przygląda się skarpetkom Ryszarda Kalisza, fot. Wojciech Olkusnik (Agencja Gazeta).Również same wydarzenia roku 1989 mają charakter rozproszony. Zamiast kilku czy kilkunastu dni widowiskowej rewolucji, czy też pokojowego demontażu systemu, który znalazłby wyraz na przykład w mitotwórczym geście (jak rozbiórka muru berlińskiego, stanowiąca najbardziej znaczący moment końca komunizmu), mieliśmy do czynienia z bezkrwawą i stopniową zmianą ustroju oraz pokojową wymianą władzy [12]. Między innymi z tego powodu symboliczna siła roku 1989 częstokroć jest albo podważana (w narracjach sugerujących niepełne przekazanie władzy przez przedstawicieli PZPR), albo wymaga podkreślania i wzmacniania (jak choćby w inicjatywach postulujących świętowanie rocznicy wyborów 4 czerwca).Problemów nastręcza nie tylko jednoznaczne określenie początku transformacji, lecz również wyznaczenie jej daty końcowej. Czy transformacja skończyła się, kiedy nasze zachowania z przełomu lat 80. i 90. zaczęły wydawać się „obciachowe”? Czy może wówczas, gdy na „szalone” lata 90. zaczęliśmy patrzeć z nostalgią? Próba odpowiedzi na te pytania zawsze będzie ryzykowna, być może nawet każda odpowiedź okaże się po części fałszywa, ponieważ fałsz wpisany jest w strukturę samego pojęcia „transformacji”. Po pierwsze bowiem możliwość odpowiedzi na tak postawione pytania opierać się musi na założeniu istnienia zbiorowego „my”, które wspólnie i podobnie przeżyło dany okres. Po drugie pytania te nie biorą pod uwagę możliwości, że transformacja nie skończyła się nigdy. Nie chodzi zatem o to, że transformacja nie spowodowała przemian gospodarczych, kulturowych i społecznych w Polsce lat 80., 90. i 2000., ale o to, że być może od samego początku, opierając się w dużej mierze na naśladownictwie i próbując idealnie powtórzyć zachodnią drogę postępu, dokonać się nie „transformacji” (transition), rozumianej jako proces gospodarczo-polityczny, po raz pierwszy pojawiło się w amerykańskiej politologii w latach 60. i 70. jako określenie już zakończonych przemian systemowych w krajach Ameryki Południowej w okresie pomiędzy dwiema dyktaturami lub dyktaturą a systemem demokratycznym. Miano transformacji nadawano więc zamkniętej, dopełnionej jednostce czasu wtedy, gdy można już było określić zarówno punkt wyjścia, jak i cel przemian [13]. Jak podkreśla chorwacki teoretyk kultury Boris Buden, gdy pod koniec lat 80. kategoria ta przywędrowała do analiz Europy Środkowo-Wschodniej, nabrała nowego znaczenia. Zaczęto jej bowiem używać do opisu przekształcającej się wówczas tkanki społecznej w celu nie tyle charakterystyki przemian (tu wystarczyłoby choćby socjologiczne pojęcie „radykalnej zmiany społecznej” [14] lub zaczerpniętej z języka potocznego „zmiany”), ile raczej zaznaczenia oczekiwanego i nieuniknionego stanu końcowego. Transformacja zakłada bowiem nie tylko punkt wyjścia (stary układ polityczny), ale także efekt pewnego procesu (nowy system). Upragnionym i jedynym możliwym końcem w odniesieniu do Europy Środkowo-Wschodniej po upadku komunizmu był rzecz jasna system demokracji wolnorynkowej:to przejście jest teleologiczne, to znaczy determinowane przez swój cel, i polega na pięciu się w górę po demokratycznej skali aż do samego szczytu – stanu urzeczywistnionej wolności w systemie demokracji liberalnej [15].Krytyczne podejście do pojęcia transformacji widoczne jest w wielu pracach dotyczących przemian w krajach bloku wschodniego [16], zarówno w analizach powstających w Polsce (tu głosy krytyczne pojawiają się głównie ze strony antropologów polemizujących z ujęciami socjologicznymi [17]), jak i w innych krajach byłego bloku wschodniego oraz na Zachodzie. Badacze tacy jak Chris Hann, Katherine Verdery, Michał Buchowski czy Monika Baer zwracają uwagę na symboliczną siłę tego pojęcia, definiującego przemiany ustrojowe jako z istoty prowadzące od „złego” systemu komunistycznego do „dobrego” kapitalizmu. Na „dobry” kapitalizm składają się zaś wartości i pojęcia (takie jak „wolny rynek” czy „so porządku, ma charakteryzować się normalnością, której estetyczne wyobrażenie, jak pokażę, zmienia się w kolejnych latach dekady. O ile na początku lat 90. w sferze publicznej docenia się praktyki demonstrowania statusu klasowego (za pomocą ubioru, przedmiotów materialnych, sposobów posługiwania się ciałem), o tyle z czasem wyobrażenia o klasie średniej zwrócą się w kierunku wzoru dostatniego, lecz przezroczystego i pozbawionego rzucającego się w oczy nadmiaru. Zatem w roli „nienormalnych” obsadzeni zostali w połowie lat 90. między innymi polscy „nowobogaccy”, ironicznie obśmiewani jako podróbki zachodniej klasy wyższej [43].Retoryczne ramy normalności wyznaczają również kierunek pragnień i działań politycznych, wyrażanych w analizowanych w drugiej części książki dyskusjach, które toczą się w środowisku nienormatywnie seksualnych mężczyzn. Dominująca w nim grupa, używająca do opisu tożsamości nowego na początku lat 90. słowa „gej”, definiowała upragnioną normalność jako stan asymilacji mniejszości homoseksualnej w społeczeństwie heteroseksualnym oraz akceptacji mniejszości przez większość. Warunkiem wpisanym w ten projekt tożsamościowy było jednak również dostosowanie się mniejszości do sposobów zachowania większości – odrzucenie praktyk definiowanych przez większość jako ostentacyjne, rzucające się w oczy. Wzorem normalności stały się – oparte na wizualnych zapośredniczeniach – wyobrażenia gejów zachodnich, zaś promowaną strategią polityczną odtwarzanie drogi rozwoju zachodniego ruchu działającego na rzecz praw mniejszości seksualnych. Grupą stopniowo marginalizowaną i coraz częściej piętnowaną będą zaś ci, którzy sprzeciwiają się strategiom asymilacji i normalizacji (na przykład używając na określenie swojej tożsamości nie zachodniego słowa gej, lecz swojskiego określenia „pedał”), odrzucający strategie cenzurowania własnego wyglądu, nieeksponowania się, przyjęcia wizerunku przezroczystego, czyli dogłębnego zbadania logiki transformacji w praktykach przedstawiania i definiowania tożsamości klasowych i seksualnych celem tej książki jest również wydobycie i przyjrzenie się rozmaitym taktycznym propozycjom i możliwościom oporu wobec strategii normalizacyjnych. Ich analiza ma na celu podważenie tezy o nieuniknionym przebiegu transformacyjnych procesów oraz podkreślenie leżącego u podstaw każdej sfery publicznej konfliktu, często wyciszanego w celu tworzenia pozoru konsensu [44]. W części pierwszej za przykład tego rodzaju taktycznego działania – przez komentatorów uznawany wówczas za dowód niedojrzałości społeczeństwa polskiego – służy praktyka produkowania, dystrybuowania i kupowania podróbek oryginalnych towarów zagranicznych marek. Staram się pokazać, że podróbka – podobnie jak oryginał – nie jest niczym oczywistym, przezroczystym i normalnym; że we wczesnych latach 90. istniały w Polsce alternatywne sposoby waloryzowania towarów, które kultura transformacji aktywnie zwalczała, próbując wpoić właściwe zachodnie wzorce kapitalistycznej produkcji i konsumpcji. W części drugiej przyglądam się zaś taktykom przypominania i kultywowania praktyk typowych dla polskiej „kultury pedalskiej” sprzed 1989 roku. Pokazuję, że wbrew dominującej narracji splatającej historię społeczności nienormatywnej i historię państwa przed 1989 rokiem istniały bogate, alternatywne praktyki wspólnotowe, które inspirują działania i głosy grupy sprzeciwiającej się normatywnej wizji jest oczywiście pewna nieproporcjonalność pomiędzy wywrotowym potencjałem materiałów prezentowanych w pierwszej i drugiej części książki. Podczas gdy w części Klasa średnia – projekt i podróbka analizuję przede wszystkim strategie kultury dominującej oraz sposoby walki ze zjawiskami „nieprzystającymi” do wyobrażenia o zachodniej normalności (takimi jak podróbki, nuworyszowskie białe skarpetki czy namiętne praktyki konsumpcji obrazowej), w części Geje versus pedały – paradoksy polityki widzialności znacznie więcej miejsca poświęcam oddolnym taktykom skierowanym przeciwko dominującym wyobrażeniom normalności. Przyczyny tej dysproporcji są dwojakie. Po pierwsze niezbędne wydawało mi się wyczerpujące opisanie sposobów wytwarzania wzorów estetycznych oraz ich (zazwyczaj zapoznanych) przemian w toku pierwszej dekady transformacji. Podstawową siłą napędową procesów wykształcania się polskiej klasy średniej były bowiem mechanizmy dystynkcji, działające również, jeśli nie przede wszystkim, w polu drugie kształt książki został w pewnej mierze zdeterminowany przez dostępne historyczce kultury źródła, czyli przede wszystkim zachowane materiały tekstowe i wizualne. Ponieważ dyskusje o powstawaniu polskiej klasy średniej są w latach 90. jednym z najczęściej poruszanych w sferze publicznej tematów, w analizie tej debaty sięgam do źródeł pochodzących przede wszystkim z głównego nurtu polskich mediów – dzienników, tygodników, miesięczników – oraz pisanych wówczas opracowań naukowych. Dostępne źródła wprost odnoszące się do struktury klasowej polskiego społeczeństwa zasadniczo wyznaczają pole moich badań. Nie da się zaprzeczyć, że w Polsce lat 90. nie tylko istniały inne klasy poza klasą średnią – na przykład usytuowana niżej na hierarchicznej drabinie klasa robotnicza – ale również że dysponowały swoistymi dla swojej pozycji praktykami mówienia o tożsamości i strukturze klasowej. Taką formą był na przykład protest w przestrzeni publicznej – w przeciwieństwie do lat 2000. pierwsza dekada transformacji jest okresem niezwykle częstych i dużych strajków pracowniczych, których gwałtowność zaskakuje nowe, liberalne elity. Ośmieszana w mediach głównego nurtu klasa robotnicza w latach 90. nie wytworzyła jednak, jak się wydaje, silnych wizualnych i tekstowych form pozwalających na transmisję treści przeciwstawiających się hegemonicznej dominacji rodzącej się klasy średniej. Ich brak wynika zapewne również ze strachu przed lewicowym językiem i – być może w jeszcze większym stopniu – lewicowymi formami wizualnymi [45]. Historia oporu klasy robotniczej w polskiej transformacji musiałaby zapewne oprzeć się na metodach historii mówionej i badaniach etnograficznych [46].W zestawieniu z zagadnieniem kształtowania się nowej klasy średniej temat męskiej homoseksualności jest tematem marginalnym. Artykuły o homoseksualności, zarówno męskiej, jak i kobiecej, pojawiają się w prasie głównego nurtu rzadko i pretekstowo – jako reakcje na wydarzenia zagraniczne lub agresywne komentarze [47]. W latach 90. homoseksualności nie uważa się za kwestię istotną dla kształtowania się społeczeństwa polskiego po 1989 roku. Integracja mniejszości seksualnych nie jest więc postrzegana ani jako szczególne zagrożenie, ani jako cel, którego realizacja byłaby niezbędnym krokiem w stronę nowoczesności rozumianej po europejsku. Marginalizacja tematu homoseksualności w sferze publicznej głównego nurtu nie oznacza jednak, że w latach 90. w Polsce nie istniała aktywna społeczność mniejszości seksualnych, lecz jedynie, że treści wytwarzane przez jej członków krążyły w innym obiegu, który za Michaelem Warnerem nazywam sferą przeciwpubliczną [48]. Być może zresztą niezainteresowanie sfery publicznej tym tematem – w przeciwieństwie do żywego komentowania klasy robotniczej i jej przedstawicieli określanych jako homo sovieticus – umożliwiło tej grupie wytworzenie bogatej i niewidzialnej dla kultury głównego nurtu sfery przeciwpublicznej. W drugiej części analizuję więc przede wszystkim teksty i obrazy wytwarzane w „gejowsko-pedalskiej” sferze przeciwpublicznej (przede wszystkim publikowane w miesięcznikach kierowanych do osób nienormatywnych seksualnie [49]) oraz późniejsze, stopniowo coraz częstsze przykłady przenikania tej debaty do sfery publicznej (między innymi na przykładzie kampanii Niech nas zobaczą oraz powieści Michała Witkowskiego Lubiewo – pochodzących już z pierwszej dekady XXI wieku).Ze względu na centralne miejsce doświadczenia wizualnego w kształtowaniu rozumienia i rozpoznawania normalności opowieść o wykształcaniu się dominujących wzorów tożsamości oraz taktycznych próbach oporu buduję, analizując obrazy i praktyki widzenia. W przypadku dwóch analizowanych przeze mnie procesów dyskutowane i narzucane normy są przede wszystkim (choć oczywiście nie wyłącznie) normami widzialności. Skupienie się na kulturze wizualnej uzasadnia również szczególna rola, jaką obrazy odgrywały w kształtowaniu wyobrażeń nowoczesności oraz normalności w Polsce po 1989 roku. Widocznym znakiem transformacji było pojawienie się oraz gwałtowne rozprzestrzenienie nowych typów i gatunków obrazów ( reklamy telewizyjne, telenowele, plakaty wielkoformatowe) i instytucji z nimi związanych (telewizje komercyjne, agencje reklamowe, nowe magazyny ilustrowane) oraz przeobrażenia instytucji (państwowych galerii, państwowej telewizji) i obrazów (choćby nowe gatunki kinowe) już istniejących, a także pojawienie się nowych kanałów dystrybucji (wypożyczalnie kaset VHS, anteny satelitarne, telewizja kablowa). Jak udowadniają badacze wizualności, pochodzące z zagranicy obrazy istniały w oddolnym – półlegalnym bądź nielegalnym – obiegu już od drugiej połowy lat 80. [50], jednak dopiero pod koniec tej dekady zaczęły pełnić funkcję tożsamościotwórczą w głównym nurcie sfery się na przełomie lat 80. i 90. obrazy uznaje się zazwyczaj zaledwie za symptom przemian gospodarczych. Tymczasem można powiedzieć, że aktywnie uczestniczyły one w procesach ustanawiania wolnego rynku w Polsce. Należy bowiem zwrócić uwagę, że przemiany polskiej kultury wizualnej wiązały się w dużym stopniu z wdrażaniem nowego systemu ekonomicznego, a zatem również z głównym aktorem wolnorynkowej sceny, czyli klasą średnią. Nowe obrazy produkowane są w dużej mierze z myślą o (ciągle niepewnej swojego istnienia) nowej klasie – opowiadają o jej kształtowaniu; reklamują produkty, których posiadanie jest z klasą średnią wiązane; kreują kojarzący się z wielkomiejskością i nowoczesnością krajobraz; a w drugiej połowie lat 90. ujawniają sprzeczne wizje estetyczne klasy średniej (konflikt ten rozgrywa się przede wszystkim w pojedynku dwóch największych prywatnych telewizji – Polsatu i TVN-u). Sfera wizualna staje się obszarem legitymizacji zmieniającej się struktury klasowej oraz wyobrażeń o normalności. W tym kontekście ekspansywną widzialność klasy średniej interpretować należy w relacji do niewidzialności polskich robotników, których nieobecność (lub przynajmniej „niedoreprezentacja” [51]) w transformacyjnej sferze wizualnej (poza zdawkowymi telewizyjnymi doniesieniami ze strajków niemal zawsze utrzymanymi w tonie krytycznym) wiąże się z pominięciem tej grupy w polskim projekcie modernizacyjnym. Z kolei powielanie w sferze publicznej jednorodnych, często wprost krzywdzących, wizerunków osób nienormatywnych seksualnie przyczynia się do umacniania negatywnych stereotypów na temat mniejszości seksualnych. W obrębie środowiska nienormatywnych seksualnie kobiet i mężczyzn obrazy stają się jednak również sposobem wyrażania swojej odmiennej tożsamości w sferze publicznej oraz przeciwieństwie do literatury, również popularnej, polska kultura wizualna po 1989 roku nie doczekała się wielu szczegółowych opracowań naukowych [52]. Choć książka ta również nie oferuje pełnego jej przeglądu ani dogłębnej analizy żadnego wybranego gatunku obrazowego czy instytucji kultury, skupia się na centralnej roli obrazów i wizualności w kulturze transformacji. Zgodnie z metodologią studiów nad kulturą wizualną sięgam po różne gatunki obrazów, nie zapominając jednak o charakterystycznych dla każdego z nich sposobach produkcji, dystrybucji i konsumpcji, pierwotnych ramach instytucjonalnych oraz typowych dla nich kodach wizualnych [53]. Analizuję więc filmy fabularne, seriale, programy telewizyjne, ilustracje w czasopismach, fotografie prasowe, reklamy, kampanie informac6) o życiu ubogiej mieszkanki podkarpackiej wsi, samotnie wychowującej trzynaścioro dzieci; Arizona (reż. E. Borzęcka, 1997) o mieszkańcach wsi Zagórki, w której przed 1990 rokiem mieścił się PGR.[52] Zob. Przemysław Czapliński, Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Warszawa 2009; Przemysław Czapliński, Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007; Przemysław Czapliński, Ruchome marginesy. Szkice o literaturze lat 90., Znak, Kraków 2002; Przemysław Czapliński, Świat podrobiony..., dz. cyt.; Kinga Dunin, Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności, Warszawa 2004; Paweł Dunin-Wąsowicz, Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia „brulionu” wobec rzeczywistości III RP, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2000; Jerzy Jarzębski, Apetyt na przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Znak, Kraków 2007. Istnieją rzecz jasna również pojedyncze próby opisu niektórych form obrazowych. Jest ich jednak mniej i zazwyczaj są opracowaniami wybranego nurtu, np. postmodernizmu w architekturze czy sztuki krytycznej. Zob. np. Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna, red. P. Marecki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010; Izabela Kowalczyk, Ciało i władza. Polska sztuka krytyczna lat 90., Sic!, Warszawa 2004; Karol Sienkiewicz, Zatańczą ci, co drżeli. Polska sztuka krytyczna, Karakter, Kraków 2014; P1. Postmodernizm polski, red. L. Klein, Wydawnictwo 40 000 Malarzy, Warszawa 2013.[53] Mitchell, Pokazać widzenie. Krytyka kultury wizualnej, [w:] Czego chcą obrazy? Pragnienia przedstawień, życie i miłości obrazów, przeł. Ł. Zaremba, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013, s. 373-374.[54] Tamże, s. 377.[55] Agnieszka Mrozik, Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2012. Agnieszka Graff, Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym, Warszawa 2011.[56] Na temat „niewidzialności lesbijek” w kulturze polskiej zob. Anna Gruszczyńska, Nieznośna niewidzialność lesbijek, [w:] Homofobia po polsku, red. Z. Sypniewski, B. Warkocki, Sic!, Warszawa 2004, s. 233-240. Joanna Mizielińska, Pomiędzy podmiotem a przedmiotem... o mistyfikacjach i nieobecności miłości między kobietami w kulturze, [w:] Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii, red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Universitas, Kraków 2006, s. 139-149. Na temat niewidzialności lesbijek jako taktyki zob. Magda Szcześniak, Domowe dramaty lesbijek, „Dialog” 2010, nr 10, s. 155-163.[57] Działy lesbijskie, przynajmniej przez kilkanaście pierwszych miesięcy publikacji, posiadały pisma „Okay” i „Inaczej”. Na łamach „stron dla dziewczyn” pojawiają się pytania zupełnie podstawowe: o to, czy lesbijki w ogóle w Polsce istnieją, a jeśli tak, to jak dużą są grupą. Pytaniom towarzyszą apele o ujawnianie się oraz tworzenie nieformalnych grup lesbijskich. Zob. np. Asia i Sylwia, Czy w Polsce są lesbijki?, „Inaczej” 1991, nr 12, s. 19. R. i V., W Polsce są lesbijki!, „Inaczej” 1991, nr 19, s. 20.
Zobacz jak inaczej można określić słowo "dobry". dobry synonimy i wyrazy bliskoznacznenadający się, słodki (pot.), szczęśliwy, klasowy, godziwy, dostateczny, intratny, zniżkowy (pot.), otwarty, bezgrzeszny, na miejscu, jak się patrzy (książ.), korzystny (pot.), elegancki, dochodowy, lojalny, poprawny (pot.), przystający, preferencyjny (pot.), wspaniałomyślny (książ.), gotowy do pomocy, zachowujący się dobrze, przydatny, całkiem do przyjęcia, idealny, przykładny, akuratny, intrygujący, przychylny, dobroduszny, intratny (pot.), nienaganny (książ.), święty, koleżeński, właściwy, skrupulatny, prawy, delikatny, prostolinijny, rentowny (pot.), smakowity, tani (pot.), udany, szykowny (pot.), ekscytujący, pochlebny, inny, zdrowy, funkcjonalny, zasadny, doskonały (pot.), lukratywny (pot.), zajmujący, miłosierny, przedni, interesujący, bezstronny, przynoszący korzyść, wstydliwy, należny, niewinny, życzliwy, fajny (pot.), płynny, prawidłowy, poważny, pasjonujący, solidny, wytworny, pierwsza klasa, bezbłędny, odjazdowy (pot.), zachwycający, sprawiedliwy (książ.), zastanawiający, rozkoszny, słuszny, obowiązujący (książ.), ścisły, może być (pot.), precyzyjny, punktualny, wyróżniający (pot.), dogodny, rentowny, kapitalny, przyzwoity, pomocny, nie najgorszy (pot.), czysty, cały, spokojny, szczery, zdatny, wzbudzający zainteresowanie, nietuzinkowy, wyczesany (pot.), przyjazny, zdolny, jadalny, dający się zastosować, doskonały, opłacalny (pot.), bajeczny (pot.), wyrozumiały (książ.), cny (książ.), nieprzytępiony, sprawny, ponętny, przebojowy, profesjonalny, zgodny, zbawienny (książ.), skromny, rzetelny, należny (książ.), godny pochwały (pot.), dobrotliwy, zyskowny, regularny, pogodny, rasowy (pot.), zadowalający, odpowiedni, pyszny, pozytywny, odpowiedzialny, bystry, sposobny, wykwintny (pot.), pierwszorzędny, umiejętny, wartościowy, wysokiego gatunku, modelowy, porządny, miły, przyjacielski, pierwsza klasa (pot.), sympatyczny (książ.), owocny (pot.), jaki trzeba, wykwintny (żart.), prawdziwy, niezwykły, grzeczny, sprawiedliwy, cnotliwy (książ.), rzutki, super (pot.), utalentowany, pozbawiony błędów, w sam raz (książ.), groszowy (pot.), drobiazgowy, celowy, bez zarzutu, kompetentny, wzorowy, porywający, fajowy (pot.), nadający się (pot.), łatwo kojarzący, rewelacyjny, błogi (pot.), czynny, subtelny, cny, odlotowy (pot.), trwały, wiarygodny, optymistyczny (książ.), cnotliwy, wyborny, wskazany, dobrze wychowany, barwny, nieśmiały, znamienity (pot.), zachwycający (pot.), efektowny, apetyczny (pot.), adekwatny, sumienny, ruski, dobrany, niezgorszy (żart.), osobliwy, prosty (książ.), stosowny (książ.), nieposzlakowany, ufny, silny, dobrze płatny, staranny, wartościowy (żart.), odpowiedni (pot.), uczynny, pełen energii, przydatny (książ.), układny, pojętny, optymistyczny (pot.), apetyczny, kongruentny, wyśmienity, gołębi, luksusowy (pot.), uzasadniony, posłuszny, rabatowy (pot.), wytworny (książ.), pełnowartościowy (pot.), należyty, stosowny, aktywny, ze smakiem, zbawienny, prostoduszny, atrakcyjny, pociągający, pomyślny (książ.), wartki, problemowy, błyskotliwy, uzdolniony, wyborny (pot.), ochoczy, kasowy (pot.), nietypowy, ambitny, elegancki (pot.), pierwszorzędny (pot.), nieskazitelny, biegły, wesoły, niedrogi (pot.), słowny, wzniosły (książ.), uprzejmy (książ.), bezusterkowy, akuratny (książ.), pomyślny, satysfakcjonujący, dość fajny, obdarzony, wysokiej jakości, dokładny, smaczny, dynamiczny, chłonny, zalecany, piękny (książ.), wspaniały, jak się patrzy, gustowny (pot.), obiektywny, fascynujący, obłędny (pot.), należyty (książ.), nieosłabiony, opłacalny, świetny (pot.), obrotny, nobliwy (książ.), zaszczytny (książ.), wielkoduszny (książ.), wdzięczny (pot.), pilny, inteligentny, dodatni, długi, udany (pot.), bezawaryjny, fartowny (pot.), fachowy, pewny, uczciwy, celny, fenomenalny, znakomity, wspaniały (pot.), energiczny, zadowalający (pot.), skuteczny, uczynny (książ.), sposobny (książ.), emocjonujący, w sam raz, zjadliwy (pot.), obyczajny, fortunny (pot.), spektakularny, szlachetny, wystarczający, obowiązujący, stylowy (pot.), ożywiony, trafiony (pot.), etyczny, popłatny (pot.), jak się patrzy (pot.), taktowny, wysokiej klasy (pot.), spolegliwy (książ.), dbały, absorbujący, prężny, owocny, zyskowny (pot.), przyjemny (pot.), zacny (książ.), zjadliwy (żart.), rycerski (książ.), smakowity (pot.), wprawny, dystyngowany, wypróbowany, nie byle jaki (pot.), dziewiczy, markowy, wybitny, pożądany, ulgowy (pot.), wybitny (pot.), moralny, wzbudzający ciekawość, efektywny, rozsądny, stosowny (pot.), nieszablonowy, niekonwencjonalny, pyszny (pot.), trafny, wygodny (książ.), cudowny, złoty, beztroski, poczciwy, potrzebny, kapitalny (pot.), trafny (książ.), niebanalny, klawy (pot.), uprzejmy, wyszukany, zacny, wierny, pasujący (książ.), poprawny (książ.), dowcipny, honorowy, poprawny, szlachetny (książ.), lukratywny, wyborny (żart.), wystarczająco (pot.), frapujący, przeceniony (pot.), łagodny, aromatyczny, słuszny (książ.), zdatny (pot.), niezawodny, dopasowany, przedni (pot.), renomowany (pot.), kanonizowany, ujmujący (pot.), obowiązkowy, cudowny (pot.), jako taki (pot.), uroczy (pot.), korzystny, smaczny (żart.), optymistyczny, pozytywny (pot.), promocyjny (pot.), zjadliwy, kongruentny (książ.), serdeczny, oryginalny, widowiskowy, w m guście (pot.), pomyślny (pot.), znakomity (pot.), skłonny do pomocy, Słowo dobry posiada 679 innych określeń w 50 grupach znaczeniowych 1. Inaczej dobryzacny, cnotliwy (książ.), godziwy, grzeczny, słuszny, bez zarzutu, wierny, jak się patrzy (pot.), nieskazitelny, uczciwy, życzliwy, szlachetny, porządny, sprawiedliwy, przyzwoity, prawy, zgodny, moralny, cny (książ.), 2. Inaczej dobryprzyjazny, uczynny, pomocny, gołębi, poczciwy, życzliwy, prawy, pogodny, skłonny do pomocy, łagodny, zacny, serdeczny, szlachetny, ufny, optymistyczny, 3. Inaczej dobryprzyzwoity, doskonały, intratny, wysokiej jakości, satysfakcjonujący, interesujący, fascynujący, opłacalny, fenomenalny, zdrowy, silny, wysokiego gatunku, nieprzytępiony, jaki trzeba, idealny, wartościowy, pomyślny, modelowy, wzorowy, zachwycający, należyty, rewelacyjny, porywający, lukratywny, korzystny, cudowny, atrakcyjny, szczęśliwy, optymistyczny, nieosłabiony, właściwy, bez zarzutu, zyskowny, 4. Inaczej dobrysolidny, wzorowy, fachowy, przydatny, kompetentny, nadający się, klasowy, zdolny, profesjonalny, pilny, staranny, porządny, 5. Inaczej dobrystosowny, dochodowy, przynoszący korzyść, intratny, właściwy, dobrze płatny, słuszny, wyborny, zyskowny, w sam raz, korzystny, rentowny, trafny, zadowalający, odpowiedni, wyśmienity, opłacalny, adekwatny, 6. Inaczej dobryzjadliwy (żart.), wyborny (żart.), niezgorszy (żart.), jadalny, smakowity, apetyczny, wartościowy (żart.), wyśmienity, smaczny (żart.), wykwintny (żart.), 7. Inaczej dobry8. Inaczej dobry9. Inaczej dobry10. Inaczej dobryw znaczeniu akuratnygodziwy, punktualny, dokładny, ścisły, precyzyjny, właściwy, skrupulatny, stosowny, zgodny, drobiazgowy, odpowiedni, adekwatny, poprawny, nadający się, kongruentny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, 11. Inaczej dobryw znaczeniu apetyczny12. Inaczej dobryw znaczeniu bity13. Inaczej dobryw znaczeniu ciekawyatrakcyjny, niezwykły, oryginalny, efektowny, fascynujący, pasjonujący, ekscytujący, inny, frapujący, barwny, spektakularny, wartki, nietuzinkowy, nieszablonowy, niebanalny, wzbudzający ciekawość, zajmujący, niekonwencjonalny, interesujący, intrygujący, zastanawiający, ponętny, absorbujący, poważny, emocjonujący, pociągający, widowiskowy, wzbudzający zainteresowanie, nietypowy, osobliwy, problemowy, ambitny, 14. Inaczej dobryw znaczeniu cnotliwywstydliwy, godziwy, miły, moralny, czysty, bez zarzutu, święty, kanonizowany, niewinny, wierny, uczciwy, przyzwoity, dziewiczy, szlachetny, porządny, lojalny, bezgrzeszny, skromny, prawy, zacny, cny, nieśmiały, sprawiedliwy, prostolinijny, 15. Inaczej dobryw znaczeniu cnygodziwy, miły, moralny, bez zarzutu, wierny, uczciwy, przyzwoity, porządny, lojalny, cnotliwy, prawy, zacny, sprawiedliwy, 16. Inaczej dobryw znaczeniu godziwymoralny, bez zarzutu, właściwy, uczciwy, przyzwoity, stosowny, zgodny, porządny, odpowiedni, adekwatny, poprawny, zadowalający, nadający się, zacny, kongruentny, cny, akuratny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, wystarczający, sprawiedliwy, 17. Inaczej dobryw znaczeniu grzecznyuprzejmy, układny, spokojny, posłuszny, dobrze wychowany, miły, przyzwoity, skromny, taktowny, zachowujący się dobrze, 18. Inaczej dobryw znaczeniu jasny19. Inaczej dobryw znaczeniu kongruentnygodziwy, przystający, właściwy, stosowny, zgodny, odpowiedni, adekwatny, poprawny, nadający się, akuratny, należyty, słuszny, trafny, jak się patrzy, w sam raz, 20. Inaczej dobryw znaczeniu moralny21. Inaczej dobryw znaczeniu należytyadekwatny, celowy, godziwy, jak się patrzy, korzystny, nadający się, na miejscu, odpowiedni, owocny, pomocny, poprawny, potrzebny, pozytywny, pożądany, przydatny, przykładny, słuszny, stosowny, trafny, wartościowy, właściwy, wskazany, wzorowy, w sam raz, zalecany, zasadny, zbawienny, zgodny, 22. Inaczej dobryw znaczeniu niezłycałkiem do przyjęcia, dostateczny, dość fajny, fajowy (pot.), godny pochwały (pot.), jako taki (pot.), klawy (pot.), może być (pot.), nadający się (pot.), nie byle jaki (pot.), nie najgorszy (pot.), obłędny (pot.), odjazdowy (pot.), odlotowy (pot.), odpowiedni (pot.), optymistyczny (pot.), pełnowartościowy (pot.), pomyślny (pot.), poprawny (pot.), pozytywny (pot.), przyjemny (pot.), stosowny (pot.), wystarczająco (pot.), zadowalający (pot.), zdatny (pot.), 23. Inaczej dobryw znaczeniu odpowiedniwłaściwy, adekwatny, zdatny, dający się zastosować, dobrany, dopasowany, dogodny, nadający się, kongruentny (książ.), należny (książ.), należyty (książ.), pasujący (książ.), pomyślny (książ.), poprawny (książ.), przydatny (książ.), słuszny (książ.), sposobny (książ.), stosowny (książ.), trafny (książ.), wygodny (książ.), akuratny (książ.), w sam raz (książ.), jak się patrzy (książ.), 24. Inaczej dobryw znaczeniu okazyjnycelny, dochodowy, fartowny (pot.), fortunny (pot.), intratny (pot.), kasowy (pot.), korzystny (pot.), lukratywny (pot.), opłacalny (pot.), owocny (pot.), pomyślny (pot.), popłatny (pot.), rentowny (pot.), trafiony (pot.), udany (pot.), zyskowny (pot.), groszowy (pot.), niedrogi (pot.), preferencyjny (pot.), promocyjny (pot.), przeceniony (pot.), tani (pot.), ulgowy (pot.), rabatowy (pot.), zniżkowy (pot.), 25. Inaczej dobryw znaczeniu pewnybezawaryjny, bezusterkowy, regularny, bezbłędny, niezawodny, rzetelny, solidny, skuteczny, sprawny, wprawny, biegły, płynny, umiejętny, 26. Inaczej dobryw znaczeniu pierwszorzędnywyszukany, wyśmienity, wybitny, pierwsza klasa, wytworny, ze smakiem, markowy, znakomity, wspaniały, wyczesany (pot.), szykowny (pot.), rasowy (pot.), luksusowy (pot.), renomowany (pot.), wyróżniający (pot.), gustowny (pot.), w m guście (pot.), wykwintny (pot.), wyborny (pot.), świetny (pot.), znamienity (pot.), wysokiej klasy (pot.), kapitalny (pot.), stylowy (pot.), doskonały (pot.), elegancki (pot.), 27. Inaczej dobryw znaczeniu poprawny28. Inaczej dobryw znaczeniu poprawny29. Inaczej dobryw znaczeniu porządny30. Inaczej dobryw znaczeniu pozytywnydodatni, celowy, korzystny, należyty, na miejscu, owocny, pomocny, potrzebny, pożądany, przydatny, wartościowy, wskazany, zasadny, zbawienny (książ.), optymistyczny (książ.), 31. Inaczej dobryw znaczeniu prawygodziwy, miły, moralny, honorowy, bezstronny, obiektywny, szczery, wierny, uczciwy, przyzwoity, porządny, lojalny, cnotliwy, poważny, zacny (książ.), prosty (książ.), cny (książ.), zaszczytny (książ.), piękny (książ.), sprawiedliwy (książ.), szlachetny (książ.), 32. Inaczej dobryw znaczeniu pyszny33. Inaczej dobryw znaczeniu rozkosznysmaczny, zachwycający, miły, wyśmienity, fajny (pot.), wdzięczny (pot.), pyszny (pot.), uroczy (pot.), słodki (pot.), bajeczny (pot.), błogi (pot.), wyborny (pot.), kapitalny (pot.), przyjemny (pot.), smakowity (pot.), super (pot.), cudowny (pot.), apetyczny (pot.), ujmujący (pot.), 34. Inaczej dobryw znaczeniu rzetelnydbały, fachowy, kompetentny, nieskazitelny, obowiązkowy, odpowiedzialny, pilny, porządny, przykładny, słowny, solidny, sumienny, uczciwy, wiarygodny, 35. Inaczej dobryw znaczeniu rzetelny36. Inaczej dobryw znaczeniu skutecznyefektywny, owocny, niezawodny, wypróbowany, pewny, sprawny, funkcjonalny, aktywny, czynny, dynamiczny, energiczny, pełen energii, obrotny, ożywiony, prężny, przebojowy, rzutki, 37. Inaczej dobryw znaczeniu słusznyadekwatny, celowy, nadający się, odpowiedni, poprawny, prawidłowy, prawy, rozsądny, sprawiedliwy, stosowny, trafny, uczciwy, właściwy, wskazany, godziwy, należny, uzasadniony, 38. Inaczej dobryw znaczeniu smaczny39. Inaczej dobryw znaczeniu smakowity40. Inaczej dobryw znaczeniu szlachetnydystyngowany, elegancki, honorowy, nobliwy (książ.), wielkoduszny (książ.), wspaniałomyślny (książ.), wyrozumiały (książ.), wytworny (książ.), wzniosły (książ.), rycerski (książ.), 41. Inaczej dobryw znaczeniu święty42. Inaczej dobryw znaczeniu tęgi43. Inaczej dobryw znaczeniu uczciwy44. Inaczej dobryw znaczeniu utalentowanybłyskotliwy, wybitny, łatwo kojarzący, bystry, umiejętny, uzdolniony, dowcipny, rzutki, chłonny, pojętny, sposobny, zdatny, inteligentny, obdarzony, zdolny, 45. Inaczej dobryw znaczeniu właściwyadekwatny, akuratny, celny, należyty, obowiązujący, odpowiedni, poprawny, prawidłowy, przydatny, słuszny, stosowny, trafny, udany, w sam raz, 46. Inaczej dobryw znaczeniu wybornydoskonały, kapitalny, pierwsza klasa (pot.), pierwszorzędny (pot.), przedni (pot.), świetny (pot.), wspaniały (pot.), wybitny (pot.), zachwycający (pot.), znakomity (pot.), znamienity (pot.), wykwintny (pot.), 47. Inaczej dobryw znaczeniu zacny48. Inaczej dobryw znaczeniu zdolny49. Inaczej dobryw znaczeniu zjadliwy50. Inaczej dobryw znaczeniu życzliwydobroduszny, dobrotliwy, gotowy do pomocy, koleżeński, łagodny, miłosierny, miły, ochoczy, otwarty, poczciwy, pomocny, prostoduszny, przychylny, przyjacielski, przyjazny, serdeczny, skłonny do pomocy, spolegliwy (książ.), sympatyczny (książ.), uczynny (książ.), uprzejmy (książ.), Zapisz się w historii świata ☺ Odmiany słowa dobry: dobre, dobrej, dobrą, dobrego, dobremu, dobrzy, niedobra, niedobre, niedobrej, niedobrą, niedobrego, niedobremu, niedobrym, niedobrych, niedobrymi, niedobrzy, niedobry, niedobrze, Zobacz słowa podobne do dobry: dobra, dobrać, dobrać się, dobranoc, dobranocka, dobrany, Dobra Nowina, dobre imię, dobrnąć, dobro, dobrobyt, Dobrociechostwo, Dobrociechowie, dobroczynny, dobroczyńca, dobroć, dobroduszność, dobroduszny, dobrodziej, dobrodziejstwo, Dobrogostostwo, Dobrogostowie, Dobromiłostwo, Dobromiłowie, Dobromirostwo, Dobromirowie, Dobromysłostwo, Dobromysłowie, Dobrosławostwo, Dobrosławowie, dobrostan, dobrotliwość, dobrotliwy, dobrowolnie, dobrowolny, dobrze, dzień dobry, na dzień dobry, dość dobry, dobra dusza, dobroczynność, dobry duch, dobrze zbudowany, niedobry, dobrze życzyć, dobrze sytuowany, Powiedz dobry: Zobacz definicje słowa dobry Zobacz podział na sylaby słowa dobry Zobacz hasła krzyżówkowe do słowa dobry Zobacz anagramy i słowa z liter dobry Zapis słowa dobry w alfabecie Morse'a Zapis słowa dobry w alfabecie fonetycznym NATO (ICAO) Delta Oscar Bravo Romeo Yankee Zapis słowa dobry od tyłu yrbod Zapis słowa dobry w języku klingońskim (Star Trek) dobry Zapis słowa dobry w języku aurebesh (Star Wars) dobry Zapis słowa dobry w piśmie runicznym dobry Wybrane słowo jeżelijeżeli..., to..., jeśli, jeśliby, gdyby, gdy, kiedy, jeżeliby,... Ostatnio sprawdzane synonimy dobry, jak się patrzy, wbić, szynk, zapamiętanie, wyradzanie się, płochy, przypiąć, zwarcie, aktor, spermatozoid, mobilność, mieć jak najgorsze zdanie, zainfekować, stolarz, spryciarz, gracz w tenisa, real, zwiotczały, zakuwać w kajdany, umknąć uwagi, vis-à-vis, dziewczynka, wkłuć się, apeiron, podziałka, zwodzić, wilkołak, dać wiarę, rozzłościć, elf, SJ, VJ, gej, fan, FR, Jezu, bi, HP, Najczęściej sprawdzane synonimy że, CC, fan, Jezu, HP, FR, bi, VJ, PKP, gej, Inuita, uroczy, elf, lalka, uczony, dziura, grupa, nic bardziej mylnego, nisko, referat, dobranoc, palcówka, bal sylwestrowy,
inaczej patrzy pedał inaczej dobry chłopak